Info

To moje pierwsze przedsięwzięcie tego typu więc prosiłabym o dość łagodne komentarze, krytyka nie jest bynajmniej zła ale w ograniczonych ilościach i bez użycia wulgaryzmów. Treść może zawierać elementy yaoi więc jeśli komuś to przeszkadza niech grzecznie opuści tę stronkę bez pozostawiania zbędnych śladów. Wulgarne i obrażające właścicielkę, bądź innych użytkowników komentarze zostaną natychmiastowo usunięte.

środa, 22 grudnia 2010

Czar Świąt 1/5

Proszę o to specjalnie dla was pierwsza część opowiadania świątecznego.

Opowiadanie świąteczne
"Czar świąt"
22.12
Wigilia Bożego Narodzenia, jeden z najszczęśliwszych dni w roku. Ludzie wybaczają sobie nawzajem, rozdzielone rodziny siadają do wspólnej kolacji. Wszyscy świętują i cieszą się wspólnym obdarowywaniem prezentami znajomych. Wszyscy są szczęśliwi. Nie ma trosk i zmartwień. Smutek odchodzi w zapomnienie, pozostaje tylko radość i rodzinna atmosfera. Żadnych spięć, zero problemów, tylko rodzina i uśmiechy na każdej twarzy. W tym dniu nikt nie jest sam, nikt nie jest smutny, a wszystko co złe nagle umiera.
Ile prawdy jest w tym opisie świąt?
Niewiele, jeśli nie ma jej wcale. Teraz Boże Narodzenie jest tylko tradycją. Nie czuć tej atmosfery. Więcej trosk i zmartwień, więcej problemów (głównie materialnych). Jak karze tradycja zjeżdża się cała rodzina, lecz mimo, iż udają, że wybaczają to i tak występuje między ludźmi napięcie. Nienawiści nie zabierze jeden dzień. Podobnie jest z prezentami, nie satysfakcjonuje nas dawanie, lecz branie. Czemu inni czują się wściekli, gdy okazuje się, że przypadkiem kupili komuś droższy prezent niż dana osoba im?
Tak obecnie święta to ponury obowiązek, szarych wiecznie umęczonych ludzi. Nie ma już uczucia, jakie powinno nam towarzyszyć podczas tego dnia. Ilu z nich spędza je samotnie?
Ach, zapomniałem o jeszcze jednej tradycji. Wolne nakrycie dla zbłąkanego wędrowca. Ile razy w dzieciństwie marzono, o tym by ktoś się pojawił? A w rzeczywistości ludzie nie przychodzą, bo i tak nie zostaną wpuszczeni. No chyba, że są rodziną. Więc jaki sens jest w organizacji świąt? Co one nam dają? Chyba tylko to, że ludzie odwiedzają siebie nawzajem, przy okazji ryzykując życiem, na przykład wracając po pijaku z powrotem, albo w nerwach wychodząc późno z domu. Śnieg bynajmniej nie poprawia warunków na drodze i bezpieczeństwa. Więc nie lepiej byłoby pozostawić ten dzień zwykłym dniem?
Chyba jednak nie. Czemu? Bo ludzie muszą mieć powód do odpoczynku i spotykania się ze sobą. Lecz szkoda, że dla niektórych ten dzień jest najgorszym w roku. Chciałbym, by dla mnie był szczęśliwy.

Przeciągnąłem się i spojrzałem w lustro. Ostatni dzień w szkole przed przerwą świąteczną. Znów prawie pół miesiąca będę siedział w domu. Sam, bez żadnego uśmiechu, pozostawiając maskę szczęśliwego dzieciaka w szkole. Jeszcze tylko jeden dzień. Jeden dzień muszę udawać, a później... później na dwa tygodnie będę znów sobą. Podszedłem do okna uchylając je i wdychając świeże powietrze. Czy naprawdę tak bardzo pragnę by nikt nie dowiedział się o tym, że jestem sam? A może.. może po prostu się tego wstydzę? Patrząc na malujące się na horyzoncie góry, zadawałem sobie pytania, na które nie umiałem sobie odpowiedzieć. Jestem w klasie maturalnej, od dwóch lat jestem sam, mam 18 lat i nazywam się Naruto Uzumaki. A najbardziej nienawidzę świąt. One zabrały mi wszystko i pozostawiły pustkę. Zniszczyły mi duszę i zakuły w kajdany uczucia. Przez nie otoczyłem się murami i smagany byłem przez bat cierpienia. Wigilia, która innym przynosi szczęście, mi przyniosła utratę marzeń. Chyba jestem jedynym, który pragnie by wymazano ten dzień z kalendarza. Czy to kiedykolwiek się zmieni?
Pokręciłem głową, by wyrzucić z głowy niepotrzebne myśli, niestety one wciąż na nowo wracały. Westchnąłem już trochę podirytowany i postanowiłem, że dzisiaj nie będę udawał. No bo co mam do stracenia? Pomyślą, że mam zły dzień i tyle. Nie mam siły grać. Nie teraz, gdy od rocznicy dzielą mnie zaledwie dwa dni. Nie próbując nawet jeść śniadania, bo i po co skoro nie przełknę dzisiaj ani kęsa, zarzuciłem torbę na ramię i skierowałem się w stronę drzwi. Pusty dom. Kiedyś taki nie był. Wciąż pamiętam, jak codziennie rano biegłem do kuchni, a zamiast ciszy, witała mnie moja cudowna matka. Odwróciłem wzrok i opuściłem budynek. Nie czas na wracanie myślami do tego co było. Nie warto rozpamiętywać, skoro już nie wróci. Później będę miał na to czas. W wigilię odwiedzę ich groby – postanowiłem i udałem się na przystanek tramwajowy.

Szedłem powoli. No bo w końcu dzisiaj nie miałem najmniejszej ochoty by w ogóle iść do szkoły. Stawiałem krok za krokiem i zamiast patrzeć przed siebie, gapiłem się w ziemię. Przekroczyłem bramę szkoły dokładnie w momencie, w którym zadzwonił dzwonek. Już teraz ludzie dziwnie na mnie patrzyli. Zresztą co w tym dziwnego zawsze byłem w szkole co najmniej dwadzieścia minut wcześniej. Udając, że nie widzę ich spojrzeń, poprawiłem torbę na ramieniu i wszedłem do tego piekła, które trzeba codziennie oglądać. Dobrze, że to ostatni rok. Już nie mam siły patrzeć na tę rozwrzeszczaną bandę idiotów. Czułem na sobie te wszystkie spojrzenia chyba rzeczywiście musiałem dzisiaj koszmarnie wyglądać. Jakoś nie próbowałem wymusić uśmiechu. A może to lepiej? Przecież jeśli ciągle bym grał w końcu zapomniałbym kim jestem naprawdę. Życie jest jak film. Szkoda, że nie umiem improwizować,  bo zapomniałem scenariusza.
Westchnąłem i udałem się do klasy. Oczywiście spóźniłem się dobre pięć minut, bo nie chciało mi się przyspieszyć kroku, a sala znajdowała się na drugim piętrze. Otworzyłem drzwi bez pukania. Wszyscy, nie wyłączając nauczyciela, spojrzeli na mnie zdziwieni. Nic w tym dziwnego, przecież ja nigdy się nie spóźniałem.
- Przepraszam za spóźnienie – powiedziałem do nauczyciela, głosem wypranym z uczuć i skierowałem się w stronę ławki. Dziękując sobie w duchu, że znajduje się ona najbliżej drzwi. Iruce, naszemu wychowawcy, z którym mieliśmy w danym momencie lekcje, najwyraźniej odebrało mowę, bo nim się odezwał zdążyłem już wypakować zeszyt i odnaleźć w plecaku długopis.
- Można poznać powód spóźnienia? – w jego głosie było słychać, zdziwienie i coś jeszcze. Ciekawość? Tak to chyba była ciekawość. W końcu nie co dzień zdarza się mu zadawać to pytanie mnie. No w sumie, to nigdy nie miał powodu, by mnie o to pytać.
Zamiast odpowiedzi wzruszyłem nieznacznie ramionami i podparłem głowę na ręce czekając, aż przejdzie do lekcji. On jednak jak na złość nie chciał się odczepić.
- Powinieneś odpowiedzieć na zadane pytanie. – słychać było, że trochę wyprowadziłem go z równowagi. No tak, jego autorytetu raczej nikt nie podważa. A ja go zignorowałem. Jakaż to dla niego hańba. Miałem przemożną ochotę prychnąć pod nosem, ale się powstrzymałem.
- Nie pana sprawa – warknąłem. No cóż mojej odpowiedzi nie można było inaczej nazwać. Nie wiem czemu poczułem wściekłość, którą zazwyczaj po prostu ignorowałem. Nie miałem dzisiaj ochoty na żadną rozmowę. A może po prostu miałem zły humor? A co mnie to? Niech się dzisiaj wszyscy ode mnie odczepią. Skończył się cudowny, zawsze pomocny Naruto. Pora żebyście wszyscy zobaczyli, że w rzeczywistości mam was w...
Rozmyślanie przerwał mi nauczyciel, który uderzył dziennikiem w moją ławkę. Najwyraźniej mówił coś do mnie, a ja się po prostu wyłączyłem.
- O co chodzi? – zapytałem tym samym bezbarwnym głosem. – proszę pana. – dodałem po chwili ironicznie.
Spojrzałem na niego obojętnie. I poczułem chorą satysfakcję widząc, iż totalnie wyprowadziłem go z równowagi. Eh.. Ta wściekłość aż z niego emanowała. Gdyby złość miała kształt i barwę, pewnie wypływała by teraz z jego ust, oczu i uszu. Zaśmiałem się w duchu, gdy to sobie wyobraziłem. Czarna kleista maź wypływająca...
- Nie pozwalasz sobie na za dużo Uzumaki! – wydarł się, choć stał tuż obok mnie. Skrzywiłem się lekko i potarłem uszy.
- Mógłby pan nie krzyczeć? – spytałem przesłodzonym głosem, na co kilka osób zachichotało. – Głuchy nie jestem i nie chciałbym się taki stać wychodząc z tej sali. – Chyba uznali, że przesadziłem, bo niektórzy wciągnęli ze świstem powietrze, a inni zagwizdali z podziwem. Tak. Chyba przesadziłem. Ale teraz mam to gdzieś. To jego wina, nie powinien się wtrącać w nie swoje sprawy, tylko przejść do tej cholernej, nudnej lekcji.
- Zostaniesz po lekcji. – warknął ze złością. Pokiwałem głową na znak, że rozumiem nie podnosząc głowy i wróciłem do bazgrania w zeszycie. Iruka wściekły wrócił do prowadzenia lekcji. No, przynajmniej na jakiś czas się odczepił, ciekawe na jak długo.
Spojrzałem na zegarek, jeszcze 20 minut. Boże, jak ja nienawidzę WOS-u. Nudne tematy i w ogóle nic ciekawego. Tępym wzrokiem wpatrywałem się jak wskazówka powoli przesuwa się w stronę tej upragnionej liczby, lecz czas jak na złość płynął wolniej.
- Naruto Uzumaki – usłyszałem jakby z oddali głos mojego wychowawcy. – Powiedz mi jakie znasz subkultury. – no tak tematem dzisiejszej lekcji były subkultury. – Wymień co najmniej trzy. Na ocenę. – dodał. Eh.. złośliwość nie popłaca drogi nauczycielu, powinieneś to wiedzieć.
- Punki, rastamani, goci – powiedziałem bez namysłu. Cóż, uczyłem się do tej pory więc takie głupie pytania jakoś mnie nie zaskakują.
- Dobrze – mruknął zawiedzionym głosem Iruka. A mi się po prostu zachciało śmiać. Żałosny człowiek. Czy on myślał, że na takie banalne pytanie źle odpowiem? Co się dzieje z tymi ludźmi, chyba im odbija. To, że spóźniłem się i totalnie go olałem nie znaczy, że nagle wszystko zapomniałem. Żałosne. Powiedziałem sobie w myślach po raz kolejny.

Koniec lekcji. Nareszcie. Jeszcze tylko dwie godziny nauki, wigilia klasowa – czyste zło i będę mógł opuścić to chore miejsce. Czekałem aż wszyscy opuszczą klasę i podszedłem do nauczyciela.
- Słucham? – powiedziałem znów niezbyt mile.
- Co się z tobą dzisiaj dzieje? – zaczął spokojnie Iruka. Znów poczułem niepohamowaną wściekłość.
- Mówiłem już. Nie pana sprawa i niech pan mnie więcej o to nie pyta. Po prostu niech się pan odczepi. – warknąłem tylko i wyszedłem trzaskając drzwiami. – cholera – mruknąłem. Skąd ta ochota na rozwalenie wszystkiego i wszystkich? Ta szkoła to chyba największe zło jakie istnieje – przeszło mi przez myśl, gdy wpadło na mnie dwoje pierwszoklasistów. Spojrzałem na nich tak, że gdyby wzrok mógł zabijać, już leżeli by martwi. Przeprosili szybko i uciekli. Ruszyłem pod następną salę, cóż teraz biologia.
Byłem już prawie pod klasą, gdy podszedł do mnie Sasuke. No jeszcze drania mi tu brakowało – warknąłem w myślach przygotowując się na ostrą kłótnię.
- Cóż to wielki kujonowaty młotek spóźnił się na lekcję i nagle oduczył kultury – mruknął ironicznie brunet uśmiechając się podle. Chciałem go wyminąć, gdy ten złapał mnie za ręce i popchnął na ścianę. – Co zabrakło języka w gębie? Na lekcji byłeś przecież taki skory do rozmowy? – spojrzał mi w oczy i najwyraźniej zobaczył w nich coś czego się nie spodziewał, bo puścił mnie nagle i syknął tylko. – Ciesz się z tego co masz, a nie robisz z siebie ofiarę losu, młocie.
- Wal się na pysk draniu – warknąłem tylko i odszedłem zostawiając osłupiałego Uchiha na środku korytarza. Zaczynają mnie już ci wszyscy ludzie wkurwiać! No, bo do cholery, co go tak zdziwiło? Myślał, że co to ja nie umiem odpyskować? Szlak by ich wszystkich... Dzwonek. No nic. Trzeba przeboleć kolejną lekcję.
Siedząc w ławce i znów totalnie olewając cudownego blefera uczącego, tego jakże potrzebnego przedmiotu, jakim była biologia – Kakashiego. Zacząłem się zastanawiać, czemu nie odpowiedziałem brunetowi od razu. Cholera. Te oczy. Kurwa. Jak ktoś może być tak zajebiście seksowy, a jednocześnie taki.. No właśnie jaki? Podły? Nie, to za mało. On jest po prostu skurwielem. Nie wiedzieć czemu wyżywanie się i krzyczenie w myślach przyniosło mi w pewnym sensie ulgę. Odechciało mi się niszczyć wszystko co tylko widziałem. Ech.. nie ma to jak dobry sposób na odreagowanie. Przynajmniej Hatake, w odróżnieniu od Iruki, udał, że nie zauważył mojej zmiany nastroju. Zresztą co się dziwić. On wszystko wie. No może nie wszystko, ale po prostu wie, że nie mam rodziców, ani żadnej innej rodziny. W szczegóły nigdy nie wnikał, tak więc nie wie, ani kiedy umarli, ani dlaczego. Cholera! Znów te same myśli.
Próbowałem odrzuć do siebie te zgubne obrazy, które na moje nieszczęście zaczęły się pojawiać. Zdecydowałem, że muszę pomyśleć o czymś co zajmie mi myśli, byleby tylko nie myśleć o tym. I tak wróciłem do obrazu Sasuke. Heh.. Te jego słodkie wargi i czarne jak noc oczy. Ciekawe jak smakują te słodkie, jasne.. Stop! Cholera, o czym ja myślę. Spoko, jestem gejem, wiem to od jakiś czterech lat, przecież byłem w związku z.. Nie, nie mogę sobie o tym teraz przypominać. Pokręciłem głową, by odrzucić obraz, który właśnie napływał do moich myśli. Cholera. Dobra przyznaję się jestem gejem, ale no bez przesady, Sasuke nie może mi się podobać! Przecież to podły niezrównoważony drań!
Zadzwonił dzwonek obwieszczający zakończenie lekcji. Szybko się spakowałem i wyszedłem z klasy nim ktokolwiek inny zdołał się choćby ruszyć. Przecież notowali zapisane na tablicy zadanie domowe. Westchnąłem- coś ostatnio weszło mi to w nawyk. Tylko Kakashi potrafił zadać coś na święta. Skierowałem się pod salę, w której miały się odbyć ostatnie tego dnia zajęcia lekcyjne. Usiadłem i wyciągnąłem książkę. Otworzyłem na byle jakiej stronie i udawałem, że czytam, a pod salę zaczęły przychodzić kolejne osoby.

- Żałosny głupek – usłyszałem głos Sakury. Domyśliłem się, że zapewne był to komentarz dotyczący mnie. A w tym przekonaniu utwierdziło mnie zdanie wypowiedziane, przez jej najlepszą przyjaciółkę Ino.
- Ciszej, bo jeszcze usłyszy.
- A niech słyszy. – Różowo-włosa podniosła nieznacznie głos. – Najlepiej niech każdy się dowie, że Naruto jest pedałem! – Krzyknęła i oczy wszystkich nagle skierowały się w ich stronę, a później rozległy się szepty. Przewróciłem tylko oczami. A niech się dowiedzą. Mam to totalnie w dupie. Już nawet odechciało mi się udawać, że czytam i naprawdę zacząłem to robić.
- Nie masz na to dowodu! – rozległ się czyjś krzyk. Och! Pięknie, ktoś próbuje mnie bronić, po głosie rozpoznałem, że to zapewne Tenten, ale no cóż. Dziewczyna zaczęła przegraną walkę, bo ja jestem pedałem. Wyciągnąłem Mp3 i nim za muzyką znikły wszystkie dźwięki, usłyszałem, jak Haruno mówi, że ma moje zdjęcie, gdy całowałem się z innym chłopakiem. A później płynęły już tylko nuty mojego ukochanego zespołu.

 Dziewczyny zaczęły szykować stoły do wigilii klasowej, a ja, ignorując ciekawskie spojrzenia, po prostu usiadłem pod ścianą i przymknąłem oczy rozkoszując się głośnym brzmieniem mojej ukochanej muzyki rockowej. Po chwili, gdy już wszystko było gotowe, ktoś z hukiem otworzył drzwi. Musiał naprawdę włożyć w to sporo siły, bo gdy uderzyły w ścianę zagłuszyły nawet moją Mp3. Znudzony podniosłem wzrok i moje spojrzenie padło na wchodzących właśnie mężczyzn. Pierwszy niezwykle podobny do Sasuke, różnice były naprawdę nieznaczne, ale dla mnie to nie miało żadnego znaczenia, gdyż zdawałem sobie sprawę, że w drzwiach stoi nie kto inny, jak starszy brat drania – Itachi. Zaraz za nim do klasy wszedł Kakashi przepraszając Irukę za głośne wejście. Żałosne – to słowo od pewnego czasu staje się odpowiedzią mojej podświadomości na wszystko co dzieje się wokół. Nim opuściłem wzrok zauważyłem jeszcze smutne spojrzenie, jakim obdarzył mnie starszy Uchiha.
Wyłączyłem muzykę i skierowałem się do stołu, przy którym wszyscy już zasiadali. Zauważyłem, że początkowa radość Sasuke na widok brata, diametralnie zmieniła się we wściekłość.
- Czemu się tak na niego gapisz? – usłyszałem syk bruneta, siedzącego niedaleko mnie. Domyśliłem się, że słowa kieruje do swojego brata. Cóż począć Itachi wiedział wszystko. W końcu to on zajmował się sprawą moich rodziców.
- Nie bulwersuj się tak młody – padła miła odpowiedź i nareszcie odwrócił wzrok kierując go na młodszego Uchiha. Mnie też powoli zaczęła irytować ta sytuacja. Chciałem, żeby ta cała szopka już się skończyła. Postanowiłem się wyłączyć i do końca „imprezy” siedziałem cicho udając, że mnie nie ma.

Po wyjściu ze szkoły na parkingu wpadłem na Kakashiego i Itachiego. Przeprosiłem i już chciałem odejść, gdy usłyszałem głos bruneta.
- Czekaj. – odwróciłem się i skierowałem wzrok na niego. – Jak sobie radzisz?
- Nienajgorzej – odparłem pustym głosem. Nie jestem dzieckiem, żeby się o mnie martwić. Sam potrafię się zająć swoimi problemami – chciałem dodać, ale się powstrzymałem. Pożegnałem się i ruszyłem w drogę powrotną do domu. Po chwili rozmyśliłem się i skierowałem w stronę parku. Usiadłem na ławce chowając twarz w dłoniach. Chciało mi się płakać. Nie mam po co wracać i tak mnie nikt nie powita. Ujrzę to co zawsze, czyli pusty dom.
Poczułem pierwsze łzy wypływające spod zamkniętych powiek. Już się nie powstrzymywałem. Miałem dość. No bo przecież już pojutrze wigilia, dzień, który powinno się spędzać z rodziną, a ja jej nie miałem. Cholera! – krzyknąłem w myślach.
Ktoś usiadł obok mnie, ale nie chciało mi się otwierać oczu. Nie chcę teraz obok nikogo. Muszę być sam ze swoim bólem, bo nigdy się nie przyzwyczaję.
- Co znowu młocie? – usłyszałem ironiczny głos Sasuke. Jakby nie mógł być to ktoś inny! Czemu zawsze muszę na niego trafić?
- Nie twoja sprawa, teme. – usłyszałem własny głos, choć nie przypominałem sobie bym poruszał ustami.
Siedzieliśmy w ciszy, ale jemu to najwyraźniej nie przeszkadzało. Mi też nie, bo w danej chwili nie miałem ochoty z nikim rozmawiać.
Po chwili usłyszałem kroki i śmiech. Czy wszyscy musieli teraz wybrać się na spacer? Podniosłem głowę dokładnie w chwili, gdy zza zakrętu wyszła Ino i Sakura. No pięknie tylko ich tu jeszcze brakuje. Chciałem wstać, lecz nie zdążyłem. Usłyszałem tylko pisk i po chwili leżałem na ziemi, a na ławce obok Sasuke siedziała różowo-włosa. Pozbierałem się z ziemi. Lecz nim wykonałem choć jeden krok zielonooka spojrzała na mnie wściekła.
- Nie waż się próbować zrobić z Sasuke geja! Cioto! – krzyknęła do mnie.
- Odwal się, Kurwa! – odpowiedziałem i uciekłem. Chciało mi się płakać. Brunet sam obok mnie usiadł, a ona musiała się wydrzeć na cały park, tak, że wszyscy spojrzeli na mnie jak na jakiś wybryk natury. I gdzie ta jebana tolerancja? – zapytałem się w myślach.
Chodziłem bez celu ,aż zrobiło się strasznie późno. Postanowiłem więc wrócić do domu i położyć się spać. Przynajmniej jutro nie będę musiał widzieć tej suki.
Wszedłem do domu i od razu skierowałem się do mojej sypialni. Szybko przebrałem się w piżamę i wskoczyłem do ciepłego łóżka. Myślałem, że trochę potrwa nim zasnę, lecz najwyraźniej byłem bardzo zmęczony, bo od razu zasnąłem.

2 komentarze:

  1. mrrr... świetny rozdział. Nie sądziłam, że z okazji świąt wstawisz coś aż tak wspaniałego. Już nie mogę się doczekać ciągu dalszego

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaskoczyłaś mnie. Nie sądziłam, że napiszesz coś takiego. Na początku myślałam, że to znowu będzie jakaś cukierkowata historyjka świąteczna. Ale Ty...no po prostu jestem zaskoczona. Jestem bardzo ciekawa jak to dalej rozwiniesz ;D Teraz nie pozostaje mi nic, jak tylko czekać na kolejną część :D
    Pozdrawiam, kauru

    OdpowiedzUsuń