Info

To moje pierwsze przedsięwzięcie tego typu więc prosiłabym o dość łagodne komentarze, krytyka nie jest bynajmniej zła ale w ograniczonych ilościach i bez użycia wulgaryzmów. Treść może zawierać elementy yaoi więc jeśli komuś to przeszkadza niech grzecznie opuści tę stronkę bez pozostawiania zbędnych śladów. Wulgarne i obrażające właścicielkę, bądź innych użytkowników komentarze zostaną natychmiastowo usunięte.

środa, 12 stycznia 2011

Stracone Nadzieje cz.I r.6

Hej! Wasze oczy się nie mylą. Oto kolejna część Straconych nadziei. Co do zakończenia świątecznego opowiadania. Heh.. uznałam, że takie jest najbardziej kompromisowe zakończenie. Każdy sam sobie wybierze co się działo dalej. Chyba nie chcielibyście czytać mojej wizji, która opiera się na tym, iż Naru leci do Anglii ich samolot się rozbija, Sasuke jest kompletnie załamany, ludzie wreszcie doceniają sztukę blondyna i staje się on sławny na cały świat xD Ja wiem, że mam czarny humor, ale czasem jak mam naprawdę dobry dzień to dam radę napisać coś szczęśliwego (np.4 część ŚO). Pozdrawiam i już nie przedłużam bardziej.
PS. Dzięki za komentarze.
~~~~~~Stracone Nadzieje~~~~~~
Część I - Dwa życia
Rozdział 6 -Akatsuki


Impreza okazała się dla Sasuke najgorszym koszmarem. Nie dość, że w połowie urwał mu się film, to jak się dowiedział po przebudzeniu, przespał się z Sakurą i oznajmił jej, iż od teraz są parą. Totalnie załamany, na pożegnanie wycałowany przez swoją nową…dziewczynę?, wykończony postanowił wrócić do domu. Wyszedł z domu Neij’ego i poszedł na pobliski parking, a jego samochodu nie było.
- Kurwa co jest?! Przecież wczoraj go tu zostawiałem. – wyciągnął komórkę i wybrał numer do Kiby. Po trzecim sygnale skacowany głos w końcu odezwał się w słuchawce.
- Haaaaaalo? – ziewanie zniekształciło nieco głos chłopaka.
- Kiba, kurwa, wiesz gdzie jest mój samochód? – po drugiej stronie słuchawki zapanowało milczenie.
- To ty nie wiesz? – odezwał się niepewnie głos przyjaciela. Gdy nie doczekał się żadnej reakcji, uzupełnił swoją wypowiedź. – Wczoraj wyszedłeś z imprezy i mówiłeś, że go odstawiłeś do siebie. Ale czekaj chwilę. Shikamaru jechał z tobą. Spytam go.
Brunet stał jak słup na parkingu. „Że co ja kurwa zrobiłem?!” Kręcił z niedowierzaniem głową myśląc o swojej głupocie. „Jeny, czego ja jeszcze nie pamiętam?” – jęknął w duchu.
- Ojciec mnie zabije. – szepnął do siebie.
Z telefonu dobiegały do niego jakieś strzępki rozmowy. Po pięciu minutach, które czarnookiemu dłużyły się niczym tygodnie, usłyszał w końcu głos Kiby.
- Shikamaru mówi, że samochód stoi na policyjnym parkingu i masz 3 dni na odbiór go i zapłacenie mandatu.
- Ja pierdole. – zaklął. – Dzięki za info, stary. – Rozłączył się i ruszył na piechotę do domu. „Masakra, czym mnie jeszcze zaskoczą?”- powtarzał w głowie jak mantrę.

Jakby tego było mało, gdy doszedł pod dom czekało tam na niego dwunastu uzbrojonych policjantów. „Czego oni jeszcze chcą?” Spojrzał na nich obojętnym wzrokiem godnym Uchihy, mimo że w duchu czuł się gorzej niż niepewnie. Rozpoznał starego przyjaciela swojego ojca Hatake Kakashiego, który był tu komendantem policji.
- O co chodzi? – Brunet skierował do niego swoje słowa, a siwowłosy zmierzył go uważnym spojrzeniem.
- Wyrosłeś Sasuke. – Skrzywił się w duchu słysząc ten komentarz, ale na zewnątrz zachowałem kamienną twarz. – Mamy do ciebie jedno pytanie. – wystawił do niego rękę z jakąś kartką. – Znasz go? – Uchiha spojrzał na zdjęcie mężczyzny uderzająco do niego podobnego. Niemożliwe – pomyślał.- Czy to może być..?
- Nie znam, ale podejrzewam, że to może być mój brat. – Nagle znalazł się na celowniku wszystkich policjantów. Kakashi machnął uspokajająco rękę i broń z powrotem zabezpieczona została schowana.
- Zaginiony syn Fugaku? – mruknął pod nosem komendant. – No cóż Sasuke. Dziękujemy za pomoc. Bardzo nam się przydała twoja odpowiedź.
Czarnooki spojrzał na niego z mordem w oczach. Nienawidził być niedoinformowany.
- Po co wam to było wiedzieć?
- Nie wnikaj w sprawy Akastuki… - zamilkł nagle orientując się, że powiedział za dużo i wsiadł szybko do radiowozu, po czym wszystkie policyjne samochody odjechały z piskiem opon zostawiając Sasuke samego z niewyjaśnioną sprawą.
Akatsuki? – przeszło mu przez myśl.
Spojrzał jeszcze w kierunku, gdzie odjechały policyjne samochody i wszedł do domu. Postanowił, że jeśli nie znajdzie niczego w tym jakże wielkim świecie zwanym Internetem, odnowi dawne znajomości i włamie się do policyjnej bazy danych. Uśmiechnął się na myśl, jak włamuje się do ich tajnych dokumentów nie zostając wykrytym. „W końcu jakieś urozmaicenie tego monotonnego życia ucznia.” Życie na granicy prawa zawsze mu się podobało, a świadomość, że jest coś, co dotyczy jego, a on nie ma na ten temat żadnych informacji, wystarczająco zmotywowała go do radykalnych czynów. Przecież był Uchiha, a oni nie mogą być niedoinformowani. Brak informacji był dla niego równoznaczny z przyznaniem się do słabości, a on nie był słaby.
Wykrzywiając wargi w ironiczny uśmieszek włączył laptopa i już po chwili znajdował się na głównej stronie przeglądarki. Wpisał słowo „Akatsuki” w wyszukiwarce, a otrzymane wyniki wywołały na jego twarzy oznaki zdziwienia. Musiało to być rzeczywiście dziwne, skoro nawet wielki pan Uchiha okazał swoje emocje w tamtej chwili. Nie ważne, że był sam. Żeby maska nie spadła przy innych, trzeba ją nosić ciągle.
Na samej górze znajdował się pierwszy z wyników: „Klub Akatsuki – nowy lokal w mieście”.
- Hm.. może być ciekawie. – mruknął klikając na główną stronę baru. Po przejrzeniu całej zawartości znalazł coś co go zaciekawiło. A mianowicie link do podstrony umieszczony na samym dole i ukryty za pomocą dopasowania go do tła. Bruneta naprawdę ciężko było zaskoczyć, lecz to, iż klikając w niego wyskoczyło pole do wpisania hasła nie było normalne i wywołało na jego twarzy szok.
Potarł palcami podbródek usilnie zastanawiając się co zrobić.
Sięgnął po telefon jednocześnie szukając w szafce numeru starego kolegi.
- Kurwa… to musi gdzieś tu być. – jęczał pod nosem. – Jest! – powiedział zadowolony.
Wybrał szybko numer na telefonie. Piii.. „Kurwa odbierz.” Pii… „No nie rób sobie jaj.” Pii… „Odbierz do cholery, odbierz!” Pii… Już miał się rozłączyć, gdy usłyszał znajomy głos.
- Halo?
- Cześ tu Sasuke. Mam sprawę.
- Oo – po drugiej stronie rozległ się odgłos niedowierzania. – Szanowny pan Uchiha postanowił zadzwonić do kumpla po… - zapadła chwila ciszy. – Czterech latach nie odzywania się?
- Nie pierdol! Musisz mi w czymś pomóc. – brunet powoli tracił cierpliwość.
- Och.. Nie denerwuj się słońce – ironiczny głos z słuchawki zaczął doprowadzać czarnookiego do szału. – Zdaję sobie sprawę, że jakbyś mnie nie potrzebował to byś nie dzwonił, ale mógłbyś być milszy dla ludzi, od których potrzebujesz pomocy. – w głosie rozmówcy można było dosłyszeć nutkę żalu.
- Kurwa! Weź mnie nie denerwuj. Mam dzisiaj wyjątkowo zły dzień. – mruknął trochę spokojniej Sasuke zdając sobie sprawę, że mimo wszystko jego dawny przyjaciel ma rację.
- Ach.. księżniczka ma zły humorek. Więc księżniczka wyżywa się na ludziach, których potrzebuje. – rozmówca zdał sobie sprawę, że wygrał tę rozgrywkę, więc może jeszcze pomęczyć bruneta.
- Pomożesz, czy nie? – syknął Uchiha starając się zachować twarz.
- No nie wiem czy będę miał czas… - rozległ się śmiech po drugiej stronie słuchawki.
- To wal się! – wkurwiony czarnooki rozłączył się.
Spojrzał na okno, za którym widać było jedną z ładniejszych uliczek na obrzeżach Tokio. Lubił tu mieszkać, przynajmniej miał spokój i oddalony był nieco od brudnego, zanieczyszczonego powietrza głównych ulic. Jednak bez samochodu dojazd do centrum zajmował sporo czasu. W godzinach szczytu nawet samochodem nie dało się dojechać krócej niż dwie, trzy godziny. Westchnął i ponownie wybrał numer kolegi. Tym razem odebrał po pierwszym sygnale, jakby wiedział, że brunet zadzwoni jeszcze raz.
- To jak będzie? – spytał znacznie spokojniejszy niż wcześniej.
- Zależy o co chodzi. Wiesz, że jestem na warunkowym. – padła poważna odpowiedź.
- Nie wydaje mi się to nielegalne…
- Tobie nic nigdy nie wydawało się nielegalne – przerwał mu ostry ton.
- Eee tam, marudzisz. – Uchiha zaśmiał się cicho. Bądź co bądź chłopak, z którym rozmawiał był jednym z nielicznych, którzy widzieli prawdziwego Sasuke. – Ale może być niebezpieczne. – dokończył przerwane zdanie.
- Już się boję – jęknął rozmówca. – Jak ty mówisz, że coś może być niebezpieczne, to znaczy, że mam się zacząć obawiać o swoje życie.
- Co ty, nie będzie tak źle – próbował odruchowo pocieszyć kolegę. - To jak wchodzisz w to?
- Ale tak w ciemno? – zapytał niepewnie.
- A co ty myślisz, że ci wszystko wytłumaczę bez zabezpieczenia, iż mnie nie zdradzisz? – pytanie Sasuke zabrzmiało ostro i mogłoby złamać wolę każdego.
- Uchiha jak zawsze taki sam. – w głosie rozmówcy słychać było oburzenie i niewielką ilość strachu. – Nie ufa nawet przyjaciołom. Czy ja cię kiedyś zdradziłem?
Zapadło milczenie.
- No w sumie nie. – powiedział cicho brunet. – Ale nigdy nie miałeś też takiej możliwości. Zawsze siedziałeś we wszystkim po uszy razem ze mną.
- I to powinien być właśnie powód do zaufania mi. – robił dalej wyrzuty przyjaciel.
- Przestań marudzić. – fuknął coraz bardziej zirytowany zachowaniem kolegi czarnooki. – Ostatni raz pytam. Wchodzisz, czy nie? Bo jak nie to znajdę kogoś innego.
- Wchodzę – rozległ się z słuchawki zrezygnowany głos.
- Wytłumaczę ci resztę jak się spotkamy. – Sasuke już miał zakończyć rozmowę, gdy padło pytanie.
- Czyli kiedy?
- Zadzwonię.
Rozłączył się. Położył telefon na stole i poszedł wziąć prysznic. Jak zawsze zapobiegawczo, dzwonił z zastrzeżonego numeru, tak więc może mieć pewność, że TEN człowiek nie będzie go męczył ciągłymi telefonami.
Po odprężającej kąpieli przebrał się w czyste ubrania i postanowił coś zjeść. Wchodząc do kuchni rzucił jeszcze okiem na podjazd. Stał na nim jego samochód.
- Kurwa. Przecież powinien być na parkingu policyjnym. – warknął. Ubrał buty i wyszedł na podwórko. Podszedł do swojego cudownego auta. Żadnej rysy, ani innych uszkodzeń na gołe oko nie zobaczył. Za to za wycieraczką znajdowała się kartka.
„ Zwracamy samochód. Komendant potwierdził znajomość z panem. Kluczyk w stacyjce.”
Otworzył drzwi i zabrał klucze. „Co za głupota zostawiać samochód otwarty w tym mieście! Czy tym policjantom na maksa odbiło? Skoro nie zadzwonili do drzwi musiałem ich wczoraj przestraszyć. Kurwa, czego ja nie pamiętam?!” – drąc się w myślach wrócił do domu i poszedł przygotować sobie coś do zjedzenia. Najdziwniejsze było to, że nie miał kaca, lecz był tylko zmęczony.

Po skończonym posiłku usiadł przed telewizorem i zaczął oglądać nowy film sensacyjno – przygodowy, oczywiście produkcji amerykańskiej. W końcu mieszkając w Japonii uznał, że ich narodowe filmy to śmiecie. Każdy woli co innego powtarzają mu ludzie słysząc jego opinię.
Rozległ się dzwonek telefonu. Wstał i szybko skierował się do swojego pokoju, gdzie zostawił to nieszczęsne urządzenie, będące dla wielu cudem techniki.
- Halo? – spytał nie poznając numeru.
- Sasuke – rozległ się poważny głos jego ojca, a on mimowolnie przełknął głośno ślinę. – Nigdy więcej ma się to nie powtórzyć. – Fugaku Uchiha był osobą, która nie musiała podnosić głosu by podporządkować sobie ludzi. Był straszny. Tak bardzo straszny, że nawet brunet czuł przed nim respekt. No i co najgorsze dla czarnookiego, zawsze wchodził mu na ambicje. Dla chłopaka, który chciał być przez niego dostrzeżonym, a nie jedynie krytykowanym, niektóre słowa ojca był niczym nóż wbity we wciąż krwawiące serce. – Zawiodłem się na tobie. – Cztery znienawidzone słowa bruneta padły z ust osoby, od której nie chciał ich już nigdy słyszeć. Starał się. Najwyraźniej za słabo. – Wyobraź sobie, jak się poczułem, gdy Kakashi poinformował mnie o twoim mandacie. Oczywiście umorzył go, w końcu to dzięki mnie ma porządną pracę, ale sam fakt.. – przerwał. – Nigdy więcej.
- Ale tato… - Starszy Uchiha rozłączył się nie dając mu nawet dojść do słowa. – Kurwa! Jak zawsze. – Uderzył pięścią w stół. Rzucił telefon na łóżko i szybkim krokiem skierował się do piwnicy, w której miał urządzoną siłownię.
- Nigdy więcej… nie chcę słyszeć… tych słów… - powtarzał za każdym razem uderzając w worek treningowy.
Zbliżał się wieczór. Sasuke zamiast bezmyślnie walić w co popadnie rozpoczął codzienny trening siłowy. „Jutro niedziela.” Zauważył ambitnie i skrzywił się. „ Będę musiał dowiedzieć się, co jeszcze działo się na tej imprezie. Mam nadzieję, że tej różowowłosej kurewki nie zaprosiłem na weekend. Muszę mieć gdzie przyjąć ważnego gościa. W końcu gdzieś zatrzymać się będzie musiał” – dokończył przypominając sobie wcześniejszą rozmowę ze starym znajomym.
- Będziemy siedzieć w tym razem. – powiedział cicho. – Jak za dawnych beztroskich lat.


Następny rozdział pojawi się prawdopodobnie pod koniec przyszłego tygodnia (czwartek-sobota)
( Mam nadzieję, że rozdział zadowalający. Sama nie potrafię tego ocenić. )
Serdecznie zapraszam

1 komentarz:

  1. Ehh! Cześc! XD Odepchnęłam moją mamę od komputera i oto jestem!!
    Dzięki za komentarza! Liczę, że rzeczywiście dodasz następny rozdział szybciej, bo naprawdę - nie mogę się doczekac!
    Przede wszystkim, kim jest ów znajomy Sasuke? Odnoszę wrażenie, że jest dużo starszy, ale z drugiej strony kojarzy mi się jakoś z Sui XDD
    No nic...
    Co do samego Sasuke : Uwielbiam jak jest mądry i ogólnie, ale na serio...Jemu musiało się nudzic, żeby zobaczyc TAK ukryty link -.-"
    Powiem też nieskromnie, że zakochałąm się w parce (nie w sensie miłosnym XD Chociaż poza opowiadaniem tak XD) Naruto i Gaara ^.^
    Poza tym bardzo podoba mi się sama kreacja charakteru Uzumaki *>* No i ta cała atmosfera, która tak ładnie wypłynęła w powyższej notce XD
    Czując na sobie złowieszcze spojrzenie mamy, żegnam gorąco i pozdrawiam XD
    PS
    Mam nadzieję, że wena ciebie nie opuści!!! ^>^

    OdpowiedzUsuń