Info

To moje pierwsze przedsięwzięcie tego typu więc prosiłabym o dość łagodne komentarze, krytyka nie jest bynajmniej zła ale w ograniczonych ilościach i bez użycia wulgaryzmów. Treść może zawierać elementy yaoi więc jeśli komuś to przeszkadza niech grzecznie opuści tę stronkę bez pozostawiania zbędnych śladów. Wulgarne i obrażające właścicielkę, bądź innych użytkowników komentarze zostaną natychmiastowo usunięte.

piątek, 21 stycznia 2011

Stracone Nadzieje cz.I r.8

Dziękuję za miłe komentarze.
AgiiChan - Cieszę się, że podoba ci się to co tu wypisuję, choć według mnie z każdym kolejnym rozdziałem jest coraz gorzej. Jak znajdziesz jakieś błędy wytknij mi je, dzięki temu będę mogła poprawić to co zaniedbuję;)
Uśmiech.. - Witam na blogu i mam nadzieję, że mimo wszystko zainteresuje cię to coś tutaj.
Pozdrawiam i nie przedłużając już zapraszam do czytania.:)





~~~~~~Stracone Nadzieje~~~~~~
Część I - Dwa życia
Rozdział 8 - Dług


Sasuke wykąpany po odbytym treningu poszedł do kuchni przygotować sobie kolację. Było po dwudziestej drugiej, więc nie spodziewał się żadnych gości. Dlatego też nie ubrał na siebie nic poza bokserkami – oczywiście czarnymi. Otworzył lodówkę i wyciągnął ser. Prostując się zauważył jakiś cień, a później rozległ się głos odjeżdżających motocykli. Zdezorientowany rzucił co trzymał na stół i pośpiesznie wciągając spodnie wyszedł przed dom. Pierwsze co rzuciło mu się w oczy to czerwona kartka za wycieraczką samochodu. Podszedł szybko do niego, nawet nie kłopocząc się z ubieraniem butów. Wyciągnął strzępek papieru i obejrzał.

JUTRO O 14 NIE WYCHODŹ Z DOMU
Uniósł w zdziwieniu brwi. „Kto śmie rozkazywać Uchiha?!”. Wściekły zgniótł kartkę, lecz po chwili, gdy pierwsze emocje opadły rozprostował ją i schował do kieszeni. Rozejrzał się trochę uspokojony i zauważył dwa ślady po motocyklach na swoim podjeździe. Nieświadomy bycia obserwowanym przez dwójkę nastolatków stojących za rogiem, wrócił szybko do domu. Zamknął drzwi i usiadł na schodach wiodących na piętro. Potarł brodę w zamyśleniu.
- Kurwa! – krzyknął nagle. – O co w tym wszystkim do cholery chodzi? – powiedział już spokojniej. Wyciągnął telefon i wybrał numer przyjaciela. Po trzecim sygnale rozległ się znajomy głos.
- Halo?
- Słuchaj masz wpaść jutro koło 12. Smsem wyślę ci adres.
- Dobra – rozłączył się. Co Sasuke totalnie olał zdając sobie sprawę, że o tej porze ludzie robią różne rzeczy, o których niekoniecznie chce słuchać.
Zaczął się zastanawiać, czy dobrze zrobił prosząc kolegę o przybycie tak wcześnie. Nie miał pojęcia w co może go wpakować, bo sam najwyraźniej już się w coś wkopał. „Cholera!” Zaczął obracać między palcami telefon zagryzając lekko wargę. ”Cholera!” Podniósł wzrok rozglądając się po przedpokoju i szukając słabych punktów, które zapowiedziani jutrzejsi goście mogliby wykorzystać.
Jego wzrok zatrzymał się na jedynym zdjęciu jakie posiadał. Cóż matki mu nie zabiorą, bo już jej nie ma, więc może je zostawić. Zdał sobie sprawę, że będąc takim, jak chciał jego ojciec, nie ogranicza się żadnymi uczuciami. Dzięki temu nie mają szans go szantażować. Uśmiechnął się cynicznie. Tak, Uchiha nie posiada pięty Achillesa.
Uspokojony udał się spać.

Promienie porannego słońca zatańczyły na twarzy śpiącego bruneta. Zegarek stojący na ciemnobrązowej komodzie przy wielkim mahoniowym łóżku wskazywał godzinę 8:20. Kołdra znajdowała się na ziemi, a chłopak leżał rozwalony na całym łóżku nie zdając sobie z tego sprawy. Nagły powiew zimnego porannego powietrza wywołał dreszcz u nastolatka, który zaczął machać rękami w poszukiwaniu czegoś do przykrycia. Gdy to okazało się bezcelowe, otworzył swe czarne oczy i spojrzał na godzinę. Przeciągnął się z gracją i postawił nogi na zimnej pokrytej panelami podłodze. Sięgnął po leżącą na ziemi kołdrę i rzucił ją na łóżko, po czym szybko podszedł zamknąć okno.
Spojrzał na śpiącą jeszcze ulicę. Każdy dom wyglądał na bogaty. Wszystkie ogródki zadbane, idealne…aż zbyt idealne by mogły istnieć w prawdziwym świecie, ale cóż… świat, w którym żyli ci ludzie był inny. Tu liczyły się miliony w kieszeni i odpowiednio długa historia rodzinna. Doskonałość była najważniejsza. Rzucił okiem na swoje podwórko. Drzewa sakury porastały większą część trawnika, o który dbał wynajmowany przez jego ojca ogrodnik. Wszystko było jeszcze doskonalsze i bardziej dopracowane niż u reszty… każdy milimetr był zaplanowany i posiadał określoną funkcję. Nie widoczne lasery alarmu ukryte były w miejscach, których nikt by nie szukał. Kamera rejestrowała każdy ruch na podjeździe i w ogrodzie.
Brunet wybiegł pospiesznie z pokoju. „Kamery! Że też wcześniej o tym nie pomyślałem!” Myśli gnały w jego głowie jak szalone. Był pewien, że dowie się teraz kto wczoraj złożył mu wizytę. Zbiegł na parter i skręcił w pierwsze drzwi na prawo. Znalazł się w gabinecie, w którym profesjonalnie rozmieszczone zostały ekrany ze wszystkich kamer zainstalowanych wokół domu. Usiadł na obrotowym fotelu przed głównym monitorem wyświetlający obraz z podjazdu i zaczął przeglądać archiwum.
W końcu znalazł nagranie z wczorajszego wieczoru. Puścił je od godziny 22 przyglądając się uważnie każdemu szczegółowi. Dokładnie o godzinie 22:14:34 obraz przez chwilę zamigał po czym pozostał w bezruchu. Różnice były niewielkie, ale dostrzegalne. Wiatr nie poruszał liśćmi na drzewach… wyglądało to jak zdjęcie. Żadnych naturalnych ruchów. Zmarszczył brwi rozmyślając nad czymś, a gdy czas pokazał 22:25:54 nastąpił przeskok i widział siebie koło samochodu z kartką w ręce. Uderzył pięścią w blat biurka. Włamano się do jego systemu i tymczasowo zmieniono obraz z kamery. Uznał, że ktoś zdeptał jego system obronny. Było to zrobione tak niechlujnie, iż uznać można było, że komuś się po prostu nie chciało. Wykonał pełny obrót na fotelu. Widać było, iż jest niesamowicie poirytowany. Wstał i wyszedł z pomieszczenia. Stanął w przedpokoju nerwowo przerzucając co rusz ciężar ciała z jednej nogi na drugą. Zacisnął pięści po czym powoli je otworzył. Unormował oddech i już spokojny udał się do kuchni przygotować sobie śniadanie.
„Kto śmiał?!”- myśl kołatała się w głowie bruneta. Uderzał lekko palcami o blat stołu, gdy nagle zadzwonił telefon. „Numer prywatny?”
- Halo? – spytał zimnym głosem.
- Słuchaj, nie dam rady być tak wcześnie. Pociąg mi uciekł będę po 14. – usłyszał znajomy głos. „Cholera! Prawie w tym samym czasie co ci goście!”
- Dobra nie ma sprawy – zakończył rozmowę. Nie zastanawiał się skąd jego przyjaciel mimo wszystko wziął jego numer, ale nie był pewien, czy wszystko potoczy się tak jak powinno. Musiał trochę zmienić plan dzisiejszego dnia.
Zrobił sobie kawę i z parującym kubkiem udał się do siłowni. Miał jeszcze kilka godzin do wizyty. „Zobaczymy jak to będzie.” – oświadczył sobie w głowie, nieświadomie zwracając się do siebie w liczbie mnogiej.

O 13 po ciężkim treningu powlókł się pod prysznic. Ubrał luźne jeansy i czarną obcisłą bluzkę, po czym skierował się do kuchni po jakiś sok. Usiadł przy stole, a czas dłużył mu się niemiłosiernie w oczekiwaniu. Co chwilę zerkał nerwowo w stronę podjazdu. Potarł brodę i zmarszczył w zamyśleniu brwi.
Po paru minutach bezczynności włączył radio i zaczął wsłuchiwać się w tekst dobrze znanej mu piosenki. Wokalista zaczynał właśnie śpiewać drugą zwrotkę, gdy ktoś otworzył drzwi do jego kuchni. Zerwał się jak oparzony przywołując na twarz maskę zimnego drania.
- To jest ten Sasuke? – spytał swojego kolegę rudzielec, którego twarz ukryta była za maską. Po plecach bruneta przebiegł zimny dreszcz, gdy do jego uszu dotarł pozbawiony wszelkich uczuć głos. Do tej pory słyszał go tylko raz przedwczoraj i nie należał on bynajmniej do osobnika stojącego przed nim i celującego do niego z pistoletu. Stojący obok niego chłopak, który prócz maski miał zarzucony na głowę kaptur, kiwnął potakująco głową. – Mogłeś uprzedzić, że już go spotkałem. – w głosie Gaary można było usłyszeć nutkę żalu, lecz na jego stwierdzenie lider tylko wzruszy ramionami.
- Pora się odwdzięczyć za uratowanie życia Uchiha. – Czarnooki poznałby ten głos wszędzie. Przez moment można było dostrzec na jego twarzy szok, ale chwilowa słabość szybko przeminęła. Przyjrzał się uważnie przybyszowi. „Naruto?!” – niepewna myśl zakołatała mu w głowie, lecz na głos powiedział tylko.
- Kitsune.
- Miło, że pamiętasz. – Pusty głos zaprzeczał logicznemu znaczeniu wypowiadanego przez blondyna zdania. – Powinieneś zaprosić gości do salonu i podać coś do picia. – pouczył go niebieskooki z satysfakcją zauważając zaciskające się w geście bezradności pięści. – Gdzie ta słynna kultura potomka klanu Uchiha? – Gaara zauważył, że blondyn świetnie się bawi denerwując stojącego przed nimi bruneta.
Lis odrzucił kaptur i zdjął zasłaniającą twarz maskę. Patrząc na niego w danej chwili, można by go było uznać za pomnik. Na jego twarzy nie widać było żadnych uczuć, czy emocji, które odróżniają ludzi od zwykłych robotów. Panująca w jego oczach pustka wywołała na plecach bruneta kolejny dreszcz niepewności. Przynajmniej tak to sobie wmawiał, gdyż nigdy nie przyznałby się do tego, iż w danym momencie czuł jedynie strach. Lekko opalona dłoń blondyna powędrowała do kieszeni i wyciągnęła pistolet. Przerzucił go kilka razy z ręki do ręki patrząc wyczekująco na Sasuke. Ten jakby nagle zdając sobie sprawę o co chodzi wskazał dłonią by podążyli za nim. Wiedział, że rudzielec nie spuszcza go z oka i dalej celuje do niego ze swojej broni. Czuł się niepewnie, choć był w swoim domu.
- Więc o co chodzi? – Spytał zimno, gdy rozsiedli się już wygodnie w salonie… no może nie wszyscy, Gaara stał przy drzwiach świadomie odcinając brunetowi jedyną drogę ucieczki. Kitsune wyciągnął z kieszeni papierosa, na co czarnooki skrzywił się nieznacznie. Blondyn nic sobie z tego nie robiąc odpalił do i zaciągnął dymem.
- Kim jest Itachi Uchiha? – Naruto zaczął od setna sprawy, po czym strzepał popiół robiąc sobie popielniczkę z ulubionego dywanu bruneta. Sasuke nawet tego nie zauważył. Znów pytano go o brata, więc domyślił się, że to przez niego został w to wszystko wmieszany. Mimo, iż go nie znał, już zaczął go nienawidzić.
- Z tego co wiem to mój brat. – rozległ się odgłos odbezpieczanej broni, lecz blondyn machnął uspokajająco ręką na rudzielca. „Deja vu” – przeszło przez głowę brunetowi, gdy przypomniał sobie sytuacją z wczoraj.
- Twój zaginiony braciszek powiadasz? – to zdrobnienie w ustach Naruto zabrzmiało przerażająco. – Cóż przykro mi to mówić, ale nie masz wyjścia i musisz nam pomóc.
- Niby czemu? – żachnął się Uchiha dumnie unosząc głowę. – Nie macie nade mną władzy. – ironiczny uśmiech zagościł na jego twarzy, lecz zniknął zaraz po tym, jak blondyn wykrzywił usta w czymś, co od niechcenia można by nazwać uśmiechem.
- I tu się mylisz Sasuke. W danym momencie jesteś na naszej łasce. – pusty głos w połączeniu ze sztucznym wyrazem twarzy wstrząsnął czarnookim. „Czy to naprawdę ten sam Naruto?”
Gaara podszedł powoli do spiętego chłopaka i przyłożył mu broń do skroni. Pochylił się nad nim obdarzając spojrzeniem zielonych oczu.
- Nie warto się stawiać chłoptasiu. – powiedział mu cicho do ucha. – Zabiłem już nie jednego takiego jak ty. – Po wypowiedzeniu tych słów i wywołaniu w głowie bruneta jeszcze większego chaosu wrócił na swoje dawne miejsce.
- Możesz nam się przydać – powiedział rzeczowo niebieskooki, zachowując się jakby nie zauważył rozgrywającej się przed chwilą przed nim sceny. – Ale nie jesteś nam niezbędny, więc gdy będziesz robić problemy możemy się ciebie pozbyć. Zresztą…dostaliśmy cynk, że Akatsuki już na ciebie polują, ponoć zdradziłeś policji coś, czego nie powinieneś. Teraz tylko Konoha może dać ci odpowiednią ochronę. Dalej masz jakieś obiekcje do współpracy z nami?
Sasuke pokręcił przecząco głową czując w gardle dziwną gulę. „Wjebałem się w bagno!”- powiedział sobie w myślach zrezygnowany.
Naruto przygasił peta nogami tworząc dziurę w dywanie i kiwnął znacząco głową rudzielcowi. Ten zniknął na chwilę za drzwiami, po czym wrócił z Shikamaru. Szatyn znudzonym wzrokiem powiódł po całym pokoju nie zatrzymując na niczym wzroku, po czym ziewnął przeciągle.
- Co ty tu… - Brunet nie dokończył, bo przerwano mu brutalnie.
- Zamknij się. Nie jesteś na tyle ważny by się do mnie odzywać.  Nie bądź upierdliwy to nie przestawię ci tej twojej buźki. Jeny, ale to wszystko kłopotliwe.– Ku zdziwieniu czarnookiego słowa te wypowiedział nie kto inny, jak właśnie stojący w drzwiach kolega ze szkoły. W sumie Sasuke nigdy nie zamienił z nim zdania, ale wiedział, że chodzą razem do klasy i jest to jeden z przyjaciół Kiby.
- Gdzie znajduje się twój komputer? – Naruto przerwał rozmyślania Uchiha.
- Na górze w pokoju. – Chłopak za wszelką cenę starał się nie pokazać, jak bardzo jest zdziwiony i upokorzony całą tą sytuacją.
Nie czekając na nic więcej szatyn wyszedł z pomieszczenia.
Rozległ się dzwonek do drzwi. Wszyscy obecni w salonie spięli się w oczekiwaniu. Z przedpokoju dobiegł ich znudzony głos.
- Ale to wszystko kłopotliwe.


Następny rozdział pojawi się 30.01.11
( Trochę zamieszania w tym rozdziale, wybaczcie, ale chyba tracę wenę i wszystko mi się knoci;/)
Serdecznie zapraszam

3 komentarze:

  1. O jaaa! Nie sądziłam, że tak szybko dojdzie do spotkania Sasuke z Naruto! Nieźle! Niby tacy bezuczuciowi, ale coś musi w nich siedzieć. Biedny Uchiha tak upokorzony. Heh, wszystko wymyka się mu z rąk. He he, ale chyba na to zasłużył, tym swoim egocentrycznym zachowaniem. Jestem ciekawa jak rozwiniesz wątek Akatsuki, i dlaczego Sasuke nic nie wie o swoim bracie? Aj, aj! Tyle tajemnic, a w głowie pustka! xD
    Ha! Gaara jest zazdrosny o Naruto. He, he, trochę to zabawne, ale to moje odczucie. Mam nadzieje, że rudzielec też znajdzie sobie kogoś. :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Też mam pustkę w głowie. xD Uchiha ma kłopoty1 xd Ja myślałam, że ten koleś 'kolega' Saska to Sai. :/ Shika nawet nie przyszedł do mojego łba. Kochany braciszek. Aj, kochany. xD Itaś! x3 Zapamiętał lisa? Hmm, no, w sumie niemożna go nie pamiętać, nie? xd Aż tak niechlujnie się z nim obchodzą? Aj, niedobrze. Akatsuki ma na celowniku Sasa? O.o" Moim zdaniem lepiej pisać: [...]Akatsuki już na ciebie polują[...],tylko Akatsuki na ciebie poluje. Akatsuki jako że no... organizacja. Bo Konoha na ciebie poluje to czemu Akatsuki polują? Nie? Nie wiem czy dobrze tak czy nie, ale mnie się wydaje, tylko wydaje, że tak jak ja myślę. xd Czekam na nn.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow. Przeczytałam właśnie całe opowiadanie. Nie mogłam się od niego oderwać. Masz talent! Naruto jako ten zły, to fajna odmiana. Zwykle to z Sasuke robią gangstera. Swoją drogą biedaczek najadł się strachu przez Naruto. Blondyn ma racje, że się tak zachowuje. Sasuke w przeszłości zachował się jak skończony dupek. Ładny mi przyjaciel...
    Już się nie mogę doczekać kolejnych części opowiadana, więc życzę bardzo dużo weny i czasu na pisanie.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń