Info

To moje pierwsze przedsięwzięcie tego typu więc prosiłabym o dość łagodne komentarze, krytyka nie jest bynajmniej zła ale w ograniczonych ilościach i bez użycia wulgaryzmów. Treść może zawierać elementy yaoi więc jeśli komuś to przeszkadza niech grzecznie opuści tę stronkę bez pozostawiania zbędnych śladów. Wulgarne i obrażające właścicielkę, bądź innych użytkowników komentarze zostaną natychmiastowo usunięte.

środa, 1 grudnia 2010

Stracone Nadzieje cz.I r.3

Po pierwsze dziękuję za komentarze i każdej osobie, która to komentuje dedykuję dany rozdział.
Dreigo - Ja nie miałam na myśli, że on zabił Bóg wie ilu ludzi, ale zdaję sobię sprawę, że można to było tak odebrać. Miałam na myśli raczej to, w jaki sposób się ich pozbył i jak ważni oni byli dla innych gangów. :) A i przepraszam, że akcji jak na razie brak. Wkrótce się to zmieni. Dzięki za komentarz.
Daimon - Dzięki za wyrozumiałość xD
Do_ris - Tobie też dziękuję za podniesienie na duchu :)
Wróciłam z Francji, lecz mimo, iż chciałam wrzucić następny rozdział za tydzień, nie dam rady. Jak to mówią zaległości, zaległości, zaległości... :(
Zapraszam na kolejny rozdział.
~~~~~~Stracone Nadzieje~~~~~~
Część I - Dwa życia
Rozdział 3 - Partner?
Naruto wszedł do sporego budynku, który był siedzibą gangu Konoha. Nim jednak dostał się do pomieszczenia, w którym wszyscy na niego oczekiwali, przeszedł przez rząd zabezpieczeń, a każdy jego ruch w korytarzu zapisywany był od razu przez czterdzieści osiem kamer umieszczonych tak, by nie pozostawiać czarnych punktów. Za sprawą Lisa Liść miał możliwości by wyposażyć się w najnowsze osiągnięcia techniki i zmniejszyć niebezpieczeństwo ze strony innych szajek. Kwatera główna Konohy była znana jako najbezpieczniejsze miejsce w Tokio. Przywódcy innych grup za wszelką cenę starali się znaleźć słaby punkt tej ochrony, lecz ich wysiłki zakończyły się porażką. Nawet brak zasilania nie osłabił by systemu, gdyż gang miał swoje własne zapasowe źródło zasilania wewnątrz kryjówki. Kiedyś ktoś powiedział, że próba włamania do siedziby Liścia, jest niczym próba nauczenia psa mówić. Ta obrona po prostu nie posiadała słabych punktów. Nic dziwnego skoro w kieszeni Konohy siedzieli wszyscy najlepsi informatycy, mechanicy i elektronicy nie tyle Tokio co całej Japonii.*

Gdy Kitsune nieśpiesznie wszedł do pokoju, wszystkie osoby skierowały spojrzenie na niego. Nie przejęty takim powitaniem Lis, zamknął drzwi, przeszedł przez pokój i usiadł w najbardziej oddalonym fotelu. Zdawał sobie sprawę, że wszystkie oczy śledzą każdy jego ruch, pierwsze co zauważył, to fakt, że wyrażają nieziemski wręcz szacunek graniczący z czcią. Ale wiedział, że za tym kryje się coś więcej, każdy z zebranych wyrabiał sobie właśnie o nim jakąś opinię, oceniali go. Po niektórych przemykał cień zdumienia, że ten sławny Kyuubi, będący żywą legendą, jest zaledwie nastolatkiem możliwe że niewiele starszym, bądź też młodszym, od ich własnych dzieci.
Młodzieniec sprawiając, że nie zwraca uwagi na przyglądających się mu ludzi. Spokojnie odpalił papierosa. Zauważył wszystko co mu było potrzebne, by mieć pewność, że w razie nieprzyjemnej sytuacji może ich wszystkich po prostu zabić. Myśl ta nie zrobiła na nim wrażenia. Dawno już przyzwyczaił się do jedynego uczucia towarzyszącego mu w życiu. Pustka, która z każdym dniem mocniej oplatała serce blondyna swą czarną nicią. Samotność była jedynie skutkiem tego co czuł.
- No więc? – Odezwał się w końcu słowa swe kierując do zarządzającej Konohą Tsunade. Szefowa była kobietą po pięćdziesiątce wyglądającą na, w najgorszym wypadku, trzydzieści pięć lat. Miała trudny charakter i często wybuchała, ale wszystkich swoich podwładnych traktowała uczciwie i sprawiedliwie, u niej nie istniały ulgi. Przyjrzała się swoimi brązowymi oczami Lisowi, który odwzajemnił spojrzenie. Na moment spotkały się brązowe i niebieskie oczy, każde wyrażające co innego, ale znające się doskonale. Aż w końcu babcia** odezwała się tak, by wszyscy usłyszeli.
- Potrzebuję osoby, która choć po części przypomina Kitsune. Chodzi oczywiście o precyzje i dokładność wykonywania rozkazów. –przerwała na chwilę. – No i umiejętności. – zamilkła rozglądając się po wszystkich zgromadzonych.
Naruto spojrzał na nią jak na wariatkę. Co do niby miało znaczyć, czyżby pierwszy raz w życiu zwątpiła w jego możliwości? Wiedział, że ludzie mówią na niego Kyuubi, czasem był z tego dumy. Ale co to niby miało znaczyć.
- Nie potrzebuję pomocy w żadnym zadaniu – zauważył odzywając się pustym, niemal obojętnym głosem, od którego zgromadzonymi ludźmi wstrząsnął dreszcz. Czego? Strachu raczej nie. Po prostu poczuli, jakby w serce wbito im nóż, jakby sam ten dźwięk mógł ich zabić. W spojrzeniach niektórych błysnęła litość, zgaszona momentalnie po spojrzeniu na chłopca. To tylko dzieciak, myśleli, ale mimo wszystko.. no właśnie, co mimo wszystko. To uczucie jakie pozostawił po sobie ten głos. Szczęście, radość, nadzieja znikły wraz z pojawieniem się w powietrzu tego dźwięku. Jedyne co można było wyczuć to pustka. Brak... czegokolwiek. Nikt się nie odezwał, niektórzy wstrzymali nawet oddech.
Tsunade spojrzała w cudowne niebieskie oczy chłopca, o odcieniu lapis lazuli. Czegoś jej w nich brakowało, było to coś, czego ona nigdy nie widziała. Była pewna, że znikło tuż przed tym jak go przygarnęła. W jej spojrzeniu przez niezwykle krótką chwilę można było dostrzec głęboki ból. Już dawno zauważyła jak wielki wpływ miał ów dzieciak na otaczający go świat. Ludzie podświadomie wiązali się z nim, a i jego „cele” nie miały mu za złe jego czynów. Nie widziano w nim zła, choć bano się go. W sumie jak się dłużej zastanowić, bano się śmierci, samego chłopca zaś traktowano jak wysłannika piekieł. Był niczym kat, bez uczuć, bez nadziei na lepsze jutro. Lecz nie skarżył się, nie płakał. Był obojętny na świat, na uczucia, na ludzi.
- Tu nie chodzi o to, iż brak ci umiejętności – odezwała się Tsunade, znajdując się nagle w centrum uwagi. – Nowa szajka, stała się niezwykle silna w zbyt krótkim czasie, zjednała przeciw nam wszystkie pomniejsze grupy, które do tej pory nie mogły zaistnieć. Ponoć Akatsuki zostało założone, przez jednego z najbardziej znanych ludzi w Tokio – spojrzenia wszystkich mówiły jedno : Przez kogo? Tsunade westchnęła, co nie zwróciło bynajmniej uwagi Naruto, który patrzył na powoli zachodzące słońce. – Uchiha Madare.
Reakcja zgromadzonych na to nazwisko była nieprzewidywalna, jedni złapali się za głowę, inni wciągnęli głośno powietrze, a do blondyna powoli docierało to co usłyszał.
Uchiha? Naprawdę wymówiła to nazwisko znane mu sprzed lat. Nie, niemożliwe. A jednak. Słońce, znajdowało się już na granicy horyzontu tworząc cienką linię białego światła. Chmury zaróżowiły się, a niebo zaczynało przybierać kolor ciemnej purpury. Jak wtedy, gdy osoba, którą uważał za przyjaciela, po prostu uciekła, broniąc się w ten sposób przed trudną do zrozumienia prawdą. Siedział sam na huśtawce, aż niebo stało się takie jak teraz. Ojciec załamany siedział w domu i przechodził ciężkie stadium depresji. A mały Naruto po prostu patrzył. Patrzył jak wraz z zachodem słońca odchodzi jego nadzieja i radość z życia, miał wtedy pięć lat.
- Mam kogoś, kto będzie doskonałym partnerem Lisa – odezwał się przywódca Suny, skupiając uwagę wszystkich. – Jest naszym asem w rękawie tak jak waszym Kyuubi – według niektórych obecnych pozwolił sobie na zbyt wiele używając tego określenia przy blondynie, ten jednak puścił mimo uszu to określenie. – Nazywa się Gaara, lecz jest znany również jako Shukaku. – Wszyscy zamilkli. Chłopak, o którym mowa był prawie równie znany co Naruto. Jednakże niewiele mu brakowało do precyzji i finezji jaką posługiwał się w swych zadaniach Lis. Wielu uważało, że Gaara stanie się następcą blondyna, gdy ten uda się na emeryturę. Aczkolwiek wiadomo było, iż są w podobnym wieku. Mówiono, że mają takie same oczy, w których nie widać nic, lecz mimo wszystko to Naruto pamiętano nie chłopca o czerwonych niczym krew włosach i zielonych podkreślonych czarnymi kreskami oczach. Dlaczego tak się działo? Czym blondyn zasłużył na szacunek? Nikt nie potrafił tego określić, wydawało się, iż wpływ na to miało to, jak Lis podchodził do ludzi oraz widoczna na pierwszy rzut oka samotność chłopaka i ta koszmarna, uderzająca w serce pustka bijąca z jego oczu.
Naruto zastanowił się chwilę. Prawdę powiedziawszy zawsze chciał poznać tego chłopaka, może on byłby w stanie zrozumieć jego samotność i choć trochę zapełnić pustkę w jego sercu. Tak bardzo chciał mieć jakiegoś przyjaciela, który by mu pomógł. Czarny węzeł na jego sercu poluźnił się lekko. Czy naprawdę chcę żyć nie istniejąc? Zapytał chłopak sam siebie, choć sam nawet nie rozumiał, o co chodziło w pytaniu, które pojawiło się w jego głowie.
Zwrócił wzrok w stronę zgromadzonych. Wszyscy przyglądali mu się jakby w oczekiwaniu.
- Niech przyjdzie jutro. Wtedy podejmę ostateczną decyzję – większość obecnych odetchnęła z ulgą.


*Elita wyżej wymienionych zawodów, na ogół mieszka, pracuje lub często odwiedza Tokio, mając układ z najsilniejszym gangiem (który dodatkowo dużo płaci xD), daje im poczucie bezpieczeństwa (przyp. autora)
Tak Naruto nazywał Tsunadę gdy rozmawiali w cztery oczy, gdyż zastąpiła mu część dawnej rodziny przygarniając do swojego gangu i szkoląc na znakomitego szpiega, skrytobójcę, gangstera..

Następny rozdział pojawi się 16.12.2010 - jeszcze raz dziękuję za komentarze
( Do niecierpiwych: "W następnym rozdziale akcja ruszy :P" )
Serdecznie zapraszam

1 komentarz:

  1. Jak ja się cieszę że wróciłaś :D no i oczywiście, że dodałaś kolejny rozdział, który mówiąc krótko, jest zarąbisty ;D bardzo podoba mi się, to jak wykreowałaś Naruto, i cały świat go otaczający. Kiedy czytałam ten rozdział, ledwo zdawałam sobie sprawę, że wstrzymuje oddech. Dopiero na końcu, gdy już przeczytałam, uświadomiłam to sobie. Od pierwszej notki pokochałam Twojego bloga :D Z niecierpliwością czekam do 16.
    Pozdrawiam, kauru

    OdpowiedzUsuń