Info

To moje pierwsze przedsięwzięcie tego typu więc prosiłabym o dość łagodne komentarze, krytyka nie jest bynajmniej zła ale w ograniczonych ilościach i bez użycia wulgaryzmów. Treść może zawierać elementy yaoi więc jeśli komuś to przeszkadza niech grzecznie opuści tę stronkę bez pozostawiania zbędnych śladów. Wulgarne i obrażające właścicielkę, bądź innych użytkowników komentarze zostaną natychmiastowo usunięte.

wtorek, 28 grudnia 2010

Stracone Nadzieje cz.I r.5

~~~~~~Stracone Nadzieje~~~~~~
Część I - Dwa życia
Rozdział 5 - Tacy sami


Upewniwszy się, że czarnowłosy odjechał, a ulice są puste, blondyn przyjrzał się uważnie swojemu nowemu partnerowi. W sumie dopiero jutro powinien podjąć decyzję, jednakże dzięki dzisiejszemu spotkaniu zdecydował się teraz. Gaara odwzajemnił spojrzenie z zaskoczeniem zauważając tak samo pusty wzrok jak jego.

- Co tu robisz?

- Wypełniam misję. – padła krótka odpowiedź.

- Przyjdź jutro. – Naruto odwrócił wzrok wpatrując się w płynącą rzekę. – Powiem, że zgadzam się byś był moim partnerem.

Rudzielec tylko pokiwał głową na znak, że rozumie i odszedł. Poczuł coś, nie wiedział co, lecz sam fakt, że w ogóle jego serce jeszcze istnieje, zaskoczył go. Od dawna interesował się Lisem i to spotkanie bynajmniej nie zaspokoiło jego ciekawości. „Od jutra będziemy partnerami, jeszcze zdążę zaspokoić swoją ciekawość” – upomniał się w myślach.

Tymczasem blondyn wpatrywał się w przeciwny brzeg, w miejsce gdzie zniknął czarny samochód. Te onyksowe oczy, tak znajome, a jednak odległe. „Czy to może być on?” – zadał sobie w myślach retoryczne pytanie. Słońce dzieliły od zachodu mniej więcej dwie godziny. Jego promienie tworzyły świetlne refleksy w poruszanych przez wiatr blond włosach. Lazurowe oczy tak podobne do czystego nieba, którego nie można ujrzeć w wielkich miastach, wyrażały niemożliwą tęsknotę z tym co było i już nie wróci.

„Czy ja czuję?” – pytanie pojawiło się w głowie Naruto, ale nie próbował na nie odpowiadać. Odwrócił się w stronę, gdzie znikł Gaara. „Dziwne, że powstrzymałem ciekawość, ale skoro będziemy partnerami zdążę go jeszcze poznać” – powiedział w myślach i ruszył w sobie tylko znanym kierunku. „Spotkałem dwoje ludzi i nagle poczułem, że jednak mam jeszcze serce. Ale dlaczego?” – nie umiał znaleźć odpowiedzi.

20 godzin później.

- Naruto! – głos Tsunade przeciął ciszę. Wszyscy obecni w sali, w tym jego partner Gaara, skupili na nim swoje spojrzenia. Cóż nic dziwnego, nie dość, że spóźnił się prawie dwie godziny na spotkanie, to jeszcze wyglądał koszmarnie. Z lewego ramienia sączyła się krew, a podbite oko na pewno do jutra zrobi się fioletowe. No i utykał na jedną nogę, co wykluczało go z misji na kilka dni. – Co się stało do jasnej cholery?! – zorientował się, że babcia zaczyna tracić cierpliwość, więc podniósł uspokajająco rękę. Przywołał do siebie pielęgniarza, stojącego dotychczas w kącie i nakazał mu zająć się ranami. Odpalił papierosa i dopiero po zaciągnięciu się dymem odezwał się.

- Spokojnie, już mówię. – przerwał na chwilę. – Po tym jak pożegnałem się z Gaarą ruszyłem w kierunku domu tego dzieciaka, którego miałem przyprowadzić. Tyle, że jak tam dotarłem ktoś już na mnie czekał. – przerwał na chwilę, wykrzywiając lekko twarz podczas nastawiania nogi. – Na początku myślałem, że to ludzie z jakiegoś słabego klanu, którzy po prostu chcą, bym przeszedł na ich stronę. Ale to nie byli oni... – na jego twarzy pojawił się grymas, od którego większość zgromadzonych przeszedł dreszcz. – to byli Akatsuki. – Wszyscy poruszyli się niespokojnie, nawet Gaara, który do tej pory siedział niewzruszony, zmarszczył brwi.

- Co oni tam robili? – Tsunade zamiast krzyknąć, powiedziała to zdanie cicho, co wszyscy odebrali za zły znak.

Naruto spojrzał w jej oczy, jakby chciał prosić by nie zadała tego pytania. Po czym spuścił wzrok, co było do niego tak niepodobne, że źrenice oczu babci poszerzyły się w przerażeniu.

- Kitsune? – chłopak podniósł wzrok, spoglądając na wszystkich chłodno.

- Chcieli ode mnie informacji. – skrzywił się lekko na chwilę, tak, iż większość uznała, że się przewidziała. Po czym uprzedził pytanie, które chciała właśnie zadać Tsunde. – Nie o gangu. O mnie. O... mojej przeszłości. – Zgromadzeni zmarszczyli brwi nie rozumiejąc o co chodzi. – Kim był Minato Namikaze? – spytał blondyn, na co połowa ludzi zbladła, a babcia wciągnęła ze świstem powietrze.

- Po co ci to wiedzieć? – spytała podejrzliwie. – Znałeś go?

Blondyn zastanowił się chwilę. Odwracając wzrok i patrząc w okno. „Nie mogę im powiedzieć. Nie jeśli chcę się tego dowiedzieć. Muszę poznać prawdę. Muszę!” – powiedział sobie w myślach.

- Nie, ale wymienili to imię i nazwisko pytając o moją przeszłość. Zadali to samo pytanie co ty. – odpowiedział w końcu. „Zemsta” – niechciane słowo pojawiło się w jego głowie.

- Był przez pewien czas przywódcą naszego gangu. Nazywano go Błysk. Prócz ciebie nikt nie potrafił pozbywać się ludzi równie szybko jak on. – Odparła trochę uspokojona Tsunade. Blondyn ze świstem wciągnął powietrze. Co zwróciło uwagę wszystkich. Przez krótką chwilę blondynka widziała w jego oczach strach szybko zastąpiony przez pustkę. Chłopak się zmieniał. Możliwe, że zechce opuścić miejsce, w którym spędził sporą część swojego życia. Uśmiechnęła się w duchu przypomniawszy sobie dzień, kiedy przyprowadziła pierwszego nauczyciela, by go uczył. Blondyn był wtedy wściekły, ale z czasem zaczął porządnie traktować naukę i teraz na pewno przewyższał swoją wiedzą rówieśników. Była pewna, że gdyby chciał zdobyć wykształcenie, nic nie stanie mu na przeszkodzie. Jeśli zechce zacznie nowe życie. Ale czy ona tego chce? – zadała sobie w myślach pytanie.

- Powiedz mi kto go zabił – w jego głosie prócz obojętności pobrzmiewało coś jeszcze, ale nie do końca potrafiła rozszyfrować, co to za uczucie.

- Przywódca nieistniejącego już gangu Oto. Orochimaru. – gdy wymawiała to imię widać było w jej oczach smutek.

- Znałaś go prawda? – bardziej stwierdził niż zapytał Lis. – Nie musisz odpowiadać. Widzę, że tak. Ale powiedz mi wiesz gdzie on jest?

- Niestety nie wiem. Zniknął zaraz po śmierci Namikaze. – Kitsune zalała wściekłość, nie potrafił już nad nią zapanować. Jak to do cholery nie wie gdzie jest?! Przecież jest przywódczynią największego i najpotężniejszego gangu w całej Japoni. Ma wtyki wszędzie. Więc jak do cholery nie wie?! Zerwał się z fotela i uderzył pięścią w ścianę, by choć trochę odreagować i nie zabić ich wszystkich za ten ich spokój. Zgromadzeni spojrzeli na to ze zdziwieniem. Lecz gdy chłopak spojrzał na nich z szałem furii w oczach, skulili się w fotelach ze strachem. – Koniec zebrania. – powiedział zimno. – Wyjść. – Trząsł się z niepohamowanej złości. Nikt nie odważył się mu przeciwstawić, nawet Tsunade spojrzała na niego z przerażeniem i wyszła. Gaara również zszokowany kierował się w stronę drzwi. – Ty zostań. – zwrócił się do niego blondyn już spokojniejszym głosem.

Rudzielec wrócił na miejsce i spojrzał z zainteresowaniem na Naruto. Nic nie mówiąc wyciągnął w jego stronę paczkę papierosów. Kitsune sięgnął po nie i już po chwili siedzieli razem w ciszy, co rusz zaciągając się dymem.

- Nie wielu jest ludzi, z którymi miło jest milczeć. – odezwał się po chwili Gaara. – Lubisz ciszę?

- Kiedyś jej nienawidziłem. Teraz jest dla mnie zbawieniem. – powiedział po chwili blondyn. – Od dziś jesteś moim partnerem w misjach. – zwrócił swój wzrok na siedzącego w fotelu rudzielca.

- Wiem – odpowiedział cicho i ku zdziwieniu Naruto jego usta uniosły się lekko w marnej parodii uśmiechu. Najwyraźniej Gaara podobnie jak on zapomniał już jak się używa tych mięśni twarzy. Może czas sobie przypomnieć? – odezwał się w jego głowie jakiś głosik.

- Jesteśmy tacy sami – wypowiedział na głos swoje myśli blondyn. – Zapomnieliśmy już kim byliśmy i jak to było, gdy nie istniała pustka, a wiele innych uczuć. Oboje nie pamiętamy czym jest uśmiech, a mi dzisiaj dopiero przypomniało się czym jest złość.

- Może pora sobie przypomnieć? – powiedział cicho rudzielec patrząc swymi zielonymi oczami w błękit oczu Lisa. Nawet myślimy podobnie – zauważył w myślach Kitsune. Cisza trwała kilka minut, nim Shukaku przerwał ją pytaniem. – Znałeś go prawda? Tego Minato Namikaze.

Blondyn westchnął. Postanowił, że będzie z nim szczery to może on odwdzięczy mu się tym samym, a czuł, że musi poznać tego chłopaka, którego włosy są niczym pochodnia. Zaśmiał się w duchu na to skojarzenie, lecz po chwili spoważniał postanawiając odpowiedzieć na zadane pytanie.

- Tak – odparł po chwili. – On był moim ojcem.



Następny rozdział pojawi się 06.01.2010
( Pojutrze wrzucę zaległe części opowiadania świątecznego. Mam nadzieję, że wybaczycie mi to spóźnienie. Chciałam to zrobić jutro, ale internet bezprzewodowy mam dzisiaj na chwilę, a w tym szpitalu jest słaby zasięg. )
Serdecznie zapraszam

2 komentarze:

  1. Co Ty robisz w szpitalu dziewczyno??! Jestem zadowolona, że dodałaś kolejną część Straconych Nadziei. Już poprawiłaś mi humor na resztę dnia ;D Cieszę się, że dodasz resztę opowiadania świątecznego ^^ Przez chwilę nawet myślałam, że zapomniałaś o blogu, ale na szczęście nie. Kuruj się tam w szpitalu ^^
    Pozdrawiam, Kauru

    OdpowiedzUsuń
  2. ojejku!!szpital???? brrrrr... aż mnie ciarki przeszły gdy to przeczytałam... Mam nadzieję że nic Ci poważnego nie jest droga autorko ;)
    a teraz przechadząc do właściwego tematu to powiem tak: Notka hm....?? intrygująca i ciekawa. Coraz więcej tajemnic się pojawia. Wprost nie mogę się doczekać dalszych części.Powodzenia w dalszym pisaniu i zdrowia życzę!
    (A kochana autorko nie można by trochę przyspieszyć z dodoawaniem notek? Tak bardzo chciałabym już sie dowiedzieć wszystkiego... ;))
    Aga18tkaaa

    OdpowiedzUsuń