Info

To moje pierwsze przedsięwzięcie tego typu więc prosiłabym o dość łagodne komentarze, krytyka nie jest bynajmniej zła ale w ograniczonych ilościach i bez użycia wulgaryzmów. Treść może zawierać elementy yaoi więc jeśli komuś to przeszkadza niech grzecznie opuści tę stronkę bez pozostawiania zbędnych śladów. Wulgarne i obrażające właścicielkę, bądź innych użytkowników komentarze zostaną natychmiastowo usunięte.

piątek, 18 lutego 2011

Ciemność Samotności Part II

Jak zauważyliście wena się pojawiła, ale nie na Stracone Nadzieje. W tamtym opowiadaniu utknęłam w martwym punkcie i zastanawiam się co zrobić. Chwilowo nic sensownego nie przychodzi mi do głowy, więc wybaczcie.
Ciemność Samotności
Part II


Wszedłem do magazynu, w którym miałem urządzone swoje własne zaplecze. Przytargałem tam dawniej starą kanapę i stolik, który po naprawieniu jednej nogi okazał się bardzo stabilny. To miejsce było stworzone do odpoczywania po treningach. Jedyne drzwi jakie tam istniały wiodły do hali, która była o wiele większa niż hale sportowe w najlepszych liceach Tokio. Ściany pokryte graffiti oddawały duszę tego miejsca.
Spokój przerwało ciche skrzypienie drzwi, które wzmocnione niosącym się po magazynie echem, podrażniło swą częstotliwością moje uszy. Odwróciłem się by spojrzeć na sprawcę tego hałasu. Na progu stała przerażona dziewczyna, ta sama, która wcześniej oberwała od Ino. Byłem wściekły, że ktoś śmiał naruszyć mój azyl i nie miałem zamiaru tłumić tego w sobie. Nie liczyło się teraz, że jest nowa, w sumie taki fakt nigdy się nie liczył. Ma niezwykłe szczęście, iż trafiła na mnie. Inni zapewne by się z nią nie cackali. Zmierzyłem ją zimnym spojrzeniem.
- Czego tu szukasz? - patrzyła na mnie szeroko otwartymi oczami, sparaliżowana strachem. W bladym świetle księżyca ślady po łzach na jej policzkach błyszczały lekko. Poczułem ukłucie żalu. Zrozumiałem, że bez mojej pomocy ta dziewczyna nie wytrzyma tu zbyt długo. W tym miejscu, żyjąc po za granicami prawdziwego społeczeństwa, trzeba umieć sobie radzić. Ona nie potrafi i jeśli nikt jej tego nie nauczy, nie przeżyje. – Zadałem pytanie. Oczekuję więc odpowiedzi. – mój głos był jak brzytwa, lecz chcąc jej pomóc musiałem być brutalny. Inaczej nigdy nie zrozumiałaby tutejszych zasad. Byłaby zbyt słaba, by choć odmówić, a wtedy staczałaby się coraz niżej. Zaczęłoby się od narkotyków lub alkoholu, później sprzedawania ciała by zdobyć na to środki. Już nie raz patrzyłem na ludzi, którzy tak kończyli. Jest ich tu mnóstwo. Widzę ich każdego dnia i nigdy nie wyciągnąłem dłoni. Ta świadomość, że zawsze byłem jedynie obserwatorem…
- J-ja p-p-po prostu ch-chciałam gdzieś u-uciec. – jej głos przerwał mi rozmyślania. Miała ładny melodyjny ton, lecz jąkanie psuło cały urok. Miałem świadomość tego, że się mnie boi, lecz miałem także nadzieję, że kiedyś to się zmieni. Stanąłem przed wyborem, pomóc jej i znów złamać najważniejszą zasadę rządzącą tym światem, czy obojętnie patrzeć jak niszczy sobie życie. Przyglądałem się jej w milczeniu szukając odpowiedzi na pytanie: Czy warto jej to zrobić? Jej różowe włosy związane były w niewielki kucyk z tyłu głowy. Zielone oczy przepełniał strach i zrezygnowanie. Krótka spódniczka odsłaniała zgrabne nogi. Bluzka była tak mała, że odsłaniała połowę brzucha dziewczyny, jakby chciała zwrócić uwagę na kolczyk w pępku. Pokręciłem zdegustowany głową oceniając jej piersi na stanowczo za duże. Zatrzymałem wzrok na jej malinowych wargach, które obecnie drgały z przerażenia. Podjąłem decyzję. Wiedziałem, że mogę sporo stracić i niewiele zyskać, lecz nie chciałem zawsze patrzeć. Nie chciałem by ona kiedyś stała się matką i krzywdziła dziecko, tak jak moja matka mnie.
- Choć. – rzuciłem i wszedłem na halę. Zapaliłem światła. Dalej dziwiło mnie, że władze miasta wciąż wysyłają tu prąd. Pod przeciwległą ścianą stał sprzęt sprowadzony z jednej zamykanej siłowni. Środek sali był pusty służył mi jako parkiet do tańca. Oczywiście nie jakiegoś zwyczajnego, a breakdance’a. Miałem nadzieję stać się kiedyś sławny, pokazywać ludziom moje uczucia właśnie za jego pomocą. Taniec był dla mnie życiem. Tylko on dawał mi siłę by każdego dnia stawiać kolejny krok.
Ruchem głowy nakazałem dziewczynie iść za mną. W jej spojrzeniu zauważyłem podziw i coś na wzór tęsknoty. Różniła się ode mnie.. i to bardzo, ale łączyło nas coś, czego inni nie potrafili by pojąć – życie w świecie bez złudzeń. Zatrzymałem się przy półce ze sztangami. Za mną wisiał wycinek z gazety. 


Pragnąłem wziąć udział w tym konkursie. Niestety… nie miałem grupy, która walczyłaby razem ze mną. Spojrzałem na różowowłosą, której tęskny wzrok utkwiony był w skrawku gazety. Zacząłem się zastanawiać, czy dziewczyna potrafi tańczyć. W końcu pierwszy etap zaczyna się dopiero za dwa miesiące.
Gdybym tylko znalazł trochę osób…
- Jak się nazywasz? – spytałem kładąc się na ławce i zaczynając ćwiczyć ze sztangą. Przyszedłem tu na trening. Jeśli ona nie będzie mi przeszkadzać, może nawet ją polubię. Nie mam zamiaru zmieniać swoich planów dla jakiejś dziewczyny. Stop. Nie zmieniam ich dla nikogo.
- Sakura – powiedziała wyrwana z zamyślenia. Jej wzrok na nowo stał się przegrany. Jeśli nie znajdzie motywacji zbyt wiele straci. Skoro podjąłem decyzję, że jej pomogę, tak zrobię. Podniosłem się do siadu. Czemu nie? Spytać zawsze można.
- Umiesz tańczyć? – w jej spojrzeniu zabłysła determinacja. Coś na czym mi zależało. Skoro jest jeszcze coś, co kocha, nie wszystko stracone. Może ona również marzy o wzięciu udziału w „Holidance”? Przytaknęła mi ruchem głowy, a na jej twarzy na chwilę zagościł uśmiech. Zielone oczy rozbłysły przytłumioną przez świat radością.
- Tańczę New Style. – Uniosłem lekko w zdziwieniu brwi. Może rzeczywiście jeszcze nie wszystko stracone?

Jesteś zerem… nigdy nic nie osiągniesz… nawet się nie starasz… Żałosny dzieciak… głupek… biedak… Poddaj się i tak nie masz szans na zwycięstwo!
Do domu wróciłem nad ranem. Zdawałem sobie sprawę, że zdążę jedynie wejść, zjeść śniadanie i zmuszony będę wyjść do szkoły. Otworzyłem drzwi i od razu skierowałem się do kuchni, gdzie na blacie położyłem kupione wcześniej bułki. Zbliżała się szósta.
Skierowałem zamyślony wzrok w stronę okna. Jak zawsze obserwacja nieba pomagała mi ułożyć w głowie wszystkie myśli. Zastanawiałem się nad szansą, jaką zgotował mi los. Gdyby Sakura wzięła ze mną udział w konkursie i gdybym znalazł… Za dużo gdybania. Rzeczywistość jest zbyt podła, by marzenia się urzeczywistniły. Chmury leniwie płynęły po niebie. Zza horyzontu wyłaniało się słońce. Pragnienia, które zrodziły się, gdy pierwszy raz zobaczyłem tancerzy „Holydance”… większość z nich wywodzi się właśnie z takich miejsc. Westchnąłem. Od kiedy pamiętam trenuję właśnie dla spełnienia tego marzenia. Zamiast słowami wyrażam swoją egzystencję tańcem. Dwa miesiące… jeszcze nie wszystko stracone.
Wstałem gwałtownie i szybkim krokiem ruszyłem do mojego pokoju. Chwyciłem leżącą w rogu torbę. Przejrzałem raz jeszcze, czy na pewno spakowałem wszystkie książki. Zamknąłem drzwi i miałem właśnie zamiar opuścić ten dom, gdy drzwi do sypialni matki się otworzyły. Ujrzałem tego samego mężczyznę co wczoraj. Patrzył na mnie przenikliwie. Zaraz za nim wyszła moja rodzicielka. Obdarzyła mnie uważnym spojrzeniem.
- Kupiłeś śniadanie? – Padło z jej ust pytanie. Przytaknąłem ruchem głowy. Brunet zmierzył mnie w tym czasie oceniającym spojrzeniem. Było w nim coś niezwykłego, ale to, że wyglądał na bogatego, psuło cały mój osąd o nim. Tacy ludzie nie potrafią nas zrozumieć. Bo jeśli chce się kogoś poznać, trzeba przeżyć to co on. Tylko wtedy zapada nieme porozumienie. Machnąłem krótko ręką na pożegnanie i wybiegłem z domu. Najbardziej ze wszystkiego zaskoczył mnie fakt, iż mężczyzna był z moją matką całą noc. Byłem pewien, że sporo zapłacił za taką usługę. Jednakże nie potrafiłem pojąć, jak można przeliczać ciało na pieniądze. Przyzwyczaiłem się do tego, więc nie zaprzątałem sobie tym głowy. Umysł podświadomie bronił się przed niechcianymi sprawami.
Opuściłem klatkę. Rozejrzałem się dookoła i zacisnąłem mocniej ramiączka plecaka. Ruszyłem biegiem. Na mojej drodze nie było przeszkody, której bym nie ominął. Jak już wspominałem nauka parkour’a niejako poprawiła moją kondycję i wyczucie równowagi. Tchnięty jakimś irracjonalnym przeczuciem zatrzymałem się i odwróciłem patrząc na okna mojego mieszkania wychodzące na tą ulicę. Zdawało mi się, że w oknie mignęła mi twarz bruneta. Nie miałem pewności.
Gdybym miał do szkoły jechać autobusem zajęłoby mi to najwyżej trzydzieści minut. Jednakże z braku pieniędzy zawsze szedłem na piechotę. Idąc wolnym krokiem zajmowało mi to około półtorej godziny. Gdy biegłem skracałem ten czas do godziny. Był do dla mnie pewien codzienny rodzaj treningu kondycji, dlatego nie chciałem z niego rezygnować. Biegnąc mogłem skracać drogę, którą przebywał autobus. Po za tym odgłos moich butów uderzających o asfalt, przyspieszone bicie serca, krótki głośny oddech… to wszystko działało na mnie uspokajająco. Pozwalało oderwać się od otaczającego mnie świata.
(http://www.crunchyroll.com/parkour/episode-1-parkour-501374 polecam ten filmik, by łatwiej wyobrazić sobie jego drogę do szkoły)
Dotarłem pod bramę szkoły. Byłem zmęczony, ale zadowolony. Mimo, że nie wyróżniam się specjalnie w żadnej dziedzinie nauki, wychowanie fizyczne jest moim asem. Gdy wszedłem do szkoły miałem jeszcze dwadzieścia minut do dzwonka. Nieśpiesznie skierowałem się do szatni, gdzie dres zamieniłem na mundurek szkolny. Nigdy nie przepadałem za tym paskudztwem. Próbują nam wmówić, że nosząc takie same ubrania nie widać różnic w statusie społecznym. Gówno prawda. Bogaci przyjeżdżali tu własnymi samochodami, a seifuku mieli robione na zamówienie. Po za tym uczniowie chcąc podkreślić swoją „indywidualność”, bądź przynależność do jakiś grup, przerabiali ubrania na tyle, na ile pozwalał status szkoły. Niestety uczęszczając do szkoły państwowej dostrzegłem, iż nie był on zbyt surowy pod tym względem.
Tak więc założyłem długie zielone spodnie, na których wyszyłem kilka postaci wykonujących Backspiny, Handspiny, Headspiny, Swipes’y, Flare’y i inne figury wykonywane w breakdance’ie. By nie rzucały się zbytnio w oczy i nie przyciągały nieprzychylnych spojrzeń nauczycieli, użyłem czarnej i ciemnoniebieskiej nici. T-shirt i bluzę zamieniłem na białą koszulę pozostawiając nie zapięte trzy górne guziki. Chwyciłem plecak i niechętnie udałem się pod salę do matematyki. Jak zawsze, gdy tylko rzuciłem na ziemię plecak i opuściłem na nią ciężko tyłek, przede mną pojawił się Kiba.
- Masz zadanie? – Głupie pytanie. Jasne, że mam. Zawsze mam.. no prawie zawsze. Wyciągnąłem zeszyt do matematyki i podałem mu go bez zbędnych słów. Przywołałem na twarz głupkowaty uśmiech, którym zawsze raczyłem ludzi ze szkoły. Ósma dwadzieścia pięć. Przedstawienie czas zacząć.
- Co tam u ciebie? – Zajęty przepisywaniem po jednym podpunkcie z każdego zadania, dopiero po chwili zorientował się, iż pytałem jego. Zaśmiałem się głośno widząc jego nic nie rozumiejącą minę. Nie usłyszał, albo po prostu nie dotarł do niego sens wypowiadanych przeze mnie słów. – Pytałem co tam u ciebie.
- Aa.. nic.. w sumie jak zawsze. Rodzice się kłócą, który samochód kupić, siostra marudzi, że nie chce iść do tej samej wyższej szkoły średniej co ja… Zresztą nic nowego. – Wyszczerzył do mnie w uśmiechu swoje zęby. Chyba powinienem nadmienić, że Kiba jest synem jednej z najbogatszych osób w mieście. Lubię go tylko ze względu na fakt, iż nie ocenia ludzi po statusie majątkowym. Nagle wpadłem na genialny pomysł. Szatyn wspominał chyba kiedyś, że tańczy. Westchnąłem. Raz kozie śmierć.
- Stary mam pytanie. – spojrzał na mnie słuchając uważnie, co nie zdarzało mu się często. Chyba mój głos zabrzmiał zbyt poważnie. Nie mogę wychodzić z roli. W szkole uchodzę za wiecznie uśmiechniętego i zadowolonego z życia głupka, a głupek nie mówi poważnie tylko zawsze żartuje. – Tańczysz prawda? – potwierdził ruchem głowy zapewne zastanawiając się do czego zmierzam. – Jaki taniec?
- Elektro. – Wybałuszyłem na niego oczy. Tego się po nim nie spodziewałem. Gdyby udało mi się go namówić, brakowałoby jedynie jeszcze jakiś siedmiu osób. To zawsze o jedną mniej.
- Próbuję zebrać grupę do wystartowania w „Holydance”. – palnąłem na wydechu. Jego mina świadczyła o tym, iż głęboko się nad czymś zastanawia. Nie potrafiłem powstrzymać cisnącego się na usta uśmiechu. Intensywnie myślący Kiba to niecodzienny widok.
- A kto jeszcze jest w tej grupie? – zadał pytanie, którego nie chciałem słyszeć, aż do momentu znalezienia pełnego składu.
- W sumie to na razie ja i Sakura. Taka nowa dziewczyna, podobno będzie z nami chodzić do klasy. – Na jego twarzy pojawił się uśmiech.
- Oczywiście, że się przyłączę, ale potrzebujemy jeszcze co najmniej siedmiu osób. Wydaje mi się, że mógłbym poprosić dwójkę kolegów. Również tańczą Elektro. – Poczułem kiełkującą się we mnie nadzieję, że nie wszystko jeszcze stracone. Być może uda nam się wystartować jeszcze w tej edycji.
- W takim razie będziemy mieć trzy osoby tańczące elektro, jedną New style i jedną breakdance’a. – Wymieniłem.
- Na początek lepsze to niż nic. – powiedział rozentuzjazmowany. ( trudny wyraz)
Resztę rozmowy przerwał nam dzwonek, który rozległ się nagle boleśnie drażniąc zmysł słuchu. Odebrałem mu mój zeszyt i razem weszliśmy do klasy. Usiedliśmy jak zawsze w dwóch ostatnich ławkach. On po jednej stronie klasy, ja po drugiej. Nie żebyśmy sami się tak usadzili. Po prostu każdy nauczyciel nas tak poprzestawiał. To chyba nie moja wina, że lekcje są tak nudne, iż rozmowa z kolegą jest dużo lepszym zajęciem.
Po pięciu minutach niesamowitego hałasu, którego głównymi ośrodkami byłem wraz z Kibą. Zapanowała względna cisza, a do sali prócz podłej matematyczki Anko, wszedł nasz wychowawca. Wszyscy z zaciekawieniem czekali na informację, którą przyszedł nam przekazać. Wiadomo bowiem było, iż Kakashi nie spóźnia się jedynie, gdy ma do powiedzenia coś niezwykle ważnego. Chyba tylko Ino była tak pochłonięta malowaniem paznokci, że nie interesowała się sytuacją.
- Do naszej klasy dojdą dwie nowe osoby. – powiedział donośnym głosem siwowłosy. Dwie? Jak to dwie? Na pewno Sakura, ale kto jeszcze? Rzuciłem pytające spojrzenie Kibie zastanawiając się, czy wie może kim jest ta druga osoba. Odpowiedział mi jedynie wzruszeniem ramion. Zagryzłem wargę modląc się by nie był to kolejny snobistyczny dupek jakich pełno w tym liceum.
Drzwi do Sali powoli się otworzyły. Zauważyłem różowe włosy nowej znajomej, a za nią chłopaka i o mało nie spadłem z krzesła.

7 komentarzy:

  1. Hehe, czyżby Sasuke? ;-) A tamten brunet, hmm, Itaś??? Albo... No nic, pewnie wkrótce się dowiem ;-)
    Powodzenia w pisaniu
    Do_ris

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak się domyślam to będzie Sasuke ;P braciszek faceta który zabawiał się z jego matką. No to się teraz porobiło ;p Czekam na następną część :D
    Pozdrawiam i trzymam kciuki za pisanie ;D
    kauru

    OdpowiedzUsuń
  3. No wiesz co, przerwać w takim momencie?! Też mi się zdaje, że to Sasuke wszedł. Ale czemu blondyn miałby spadać z krzesła? Musiałby znać go wcześniej. To opowiadanie podoba mi się coraz bardziejxD Mam nadzieję, że wena cię już nie opuści (:
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Cóż za miła niespodzianka , nie sądziłam że Naruto tanczy , a tym bardziej nie breakdance normalnie szok.
    Dlaczego Naruto robi z siebie idiote w szkole?
    To troche nie normalne ale cóż bywa.
    Kiba i taniec?
    Dobre sobie
    troche to zabawne , ale i tak Kiba pasuje4 bardziej niz np Shikamaru
    przecież Shikamaru nie byłby w stanie tanczyć w końcu wszystko jest takie upierdliwe
    wiem , ze to nie ma sensy , ale co tam xd
    Znajac życie nowym uczniem jest Sasuke , ale dlaczego Naruto ma spadać z krzesła?
    Czyżby to on spędził noc z Kushiną?
    NIe sądze , może to Itachi spędził z nią noc , a Naruto mógł pomylić Sasuke z Itachim?
    A może to Itachi doszedł do klasy
    Jak to możliwe że Nasz blond włosy "anioł" pomógł Sakurze , przeciez jego nic nie obchodzi
    a może jednak obchodzi , a to co sobą reprezentuje to tylko tak dla niepoznaki
    w koncu każdy zakłada maske czyż nie?
    No w sumie nie wszyscy , ale większość , a tak w ogóle jak mogłaś zakończyć tak opowiadanie?
    Teraz będę musiała czekac bóg wie ile na kolejną notke.
    A zapomniałabym Kakashi sie nie spóźnił?
    To jest na prawde dziwne , normalnie szacunek dla niego.
    Chyba pierwszy raz tego nie zrobił xD
    Pisz szybko nowa notke bo ja juz umieram z ciekawości co będzie dalej.
    Sasuke też dołączy do "tancerzy"?
    Pewnie tak xD
    Chyba sie za bardzo rozpisałam , ale cóż poradzić , że tak dużo pytań , a tak mało odpowiedzi?
    życze weny jak zawsze i pozdrawiam :)
    Sol

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurde Sol zapytała i napisała chyba wszystko o czym chciałam zapytać/napisać. xd Niedobra! I też przeżyłam szok czytając, że Naru tańczy. A ten brunet, jak pisałam w I to pewnie jakiś Uchiha.
    Świetnie napisane, nie natknęłam się na żaden ostry błąd.
    Czekam na nn. ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Yaay.. Właśnie skończyłam czytać i baardzo mi się podoba ;3
    Masz przyjemny, nie męczący styl;w notce nie ma wielu błędów interpunkcyjnych ani żadnych innych (jedynie to "Choć" mnie lekko zdziwiło) ^^
    Ach właśnie.. Co do notki :D
    Jestem za wersją Kauru, że tym tajemniczym chłopakiem będzie Sasu, a kochankiem mamy- Itaś ;P
    A Naru zdziwił się tak bardzo, bo zauważył rodzinne podobieństwo :D
    Jestem cholernie ciekawa, co będzie dalej ;3
    A co do moich notek i "Spadających liści", to miałam zamiar przepisać ją przez ferie, ale niestety nawet tego nie ruszyłam.. -.-
    Postaram zabrać się za to, w tym tygodniu ^^
    Pozdrawiam i przepraszam za tak długie spamowanie :D

    OdpowiedzUsuń
  7. No dobra, na 90% tym chłopakiem będzie Sasuke. I tutaj pojawia się zagadka: czy Naruto rozpoznał go jako tego bruneta, który spał z jego matką, czy może kogoś do niego podobnego? W sumie ciężko mi sobie wyobrazić Sasuke w łóżku z Kushiną (a właściwie dla własnego dobra wolę nawet nie próbować). Co do tajemniczego bruneta, który mógłby odwiedzić nocą sypialnie matki Naruto, stawiałabym na Itachi'ego. Ale pewnie się mylę xD Tak czy inaczej, to opowiadanie strasznie mnie wciągnęło. Nawet bardziej niż Stracone Nadzieje. Mam nadzieję, że wkrótce ukaże się Part III :D
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń