Info

To moje pierwsze przedsięwzięcie tego typu więc prosiłabym o dość łagodne komentarze, krytyka nie jest bynajmniej zła ale w ograniczonych ilościach i bez użycia wulgaryzmów. Treść może zawierać elementy yaoi więc jeśli komuś to przeszkadza niech grzecznie opuści tę stronkę bez pozostawiania zbędnych śladów. Wulgarne i obrażające właścicielkę, bądź innych użytkowników komentarze zostaną natychmiastowo usunięte.

niedziela, 21 listopada 2010

Info

Witam wszystkich, którzy z niecierpliwością czekają na kolejny rozdzialik mego opowiadania. Niestety nie mam dzisiaj dla was dobrych wiadomości. Miałam w tym tygodniu (czyli trochę wcześniej niż zapowiadałam) dodać rozdział trzeci, lecz okazało się, że muszę niespodziewanie za dwie godziny udać się na samolot do Francji *buu*. Powinnam wrócić przed pierwszym, więc notka zostanie dodana według zapowiadanej daty. Mam nadzieję, że wyjazd się nie przedłuży, gdyż na moje nieszczęście nie będę miała tam zbyt wiele czasu i możliwości skorzystania z internetu. Dziękuję serdecznie za komentarze, ale odpiszę na nie dopiero przy wstawianiu nowego rozdziału. Muszę już kończyć, bo pora się spakować (ja nie wiem jak można informować o prawie dziesięciodniowym wyjeździe dwie godziny przed nim ;/)
Pozdrawiam, Hilisme

środa, 17 listopada 2010

Stracone Nadzieje cz.I r.2

Dream - Nie było w poprzedniej notce żadnej wzmianki o Uchiha, to po pierwsze. Po drugie, co do reakcji Naruto,  są dzieci nawet młodsze niż 8 lat, które potrafią tak zareagować. Zamykają się w sobie.. (Tak... jak ja gdy miałam 6 lat... ale to pomnińmy). Więc taka reakcja wcale nie powinna zaskakiwać. Co do tego kiedy miał zabić tych wszystkich ludzi.. no cóż miał na to 7 lat.... a to mało nie jest. Oczywiście mam nadzieję, że będziesz dalej komentować i cieszę się, że robisz to szczerze a nie na siłę mówisz, że super, fajnie, kawaiiiii... xD Pozdrawiam i tobie dedykuję rozdział 2.. mam nadzieję, że mój obraz Uchihy mimo wszystko ci się spodoba :)
A teraz zapraszam na kolejny rozdział:

~~~~~~Stracone Nadzieje~~~~~~
Część I - Dwa życia
Rozdział 2 - Płatek sakury*

Kruczowłosy chłopak oparł głowę o blat ławki i kompletnie znudzony rysował coś w zeszycie. Lekcje angielskiego zazwyczaj nudziły go totalnie i nie widział sensu w udawaniu, że słucha. Nie zależnie od wszystkiego był ulubieńcem nauczycieli, wybaczali mu wszystko w zamian za kilka zwyciężonych olimpiad. Chłopak nigdy nie przepadał za nauką, więc nie uczył się. Wiedza sama dostawała się do jego mózgu i zostawała zapamiętana. Wrodzona inteligencja przekraczająca próg przeciętnej czyniła z niego geniusza, za którego się nie uważał.
W szkole był uznawany za najprzystojniejszego chłopaka, więc każda dziewczyna chciała się z nim umówić, poderwać go lub po prostu z nim pogadać. Niestety jego aspołeczne zachowanie już dawno zniechęciło większość z nich. Niektóre jak Sakura Haruno uparcie twierdziły, że mogą znaczyć dla niego więcej niż inne.
Wspominając o Sakurze dziewczyna miała długie niemal do pasa włosy, zapewne nie rzucałaby się tak w oczy, gdyby nie jeden jakże wielki szczegół. Otóż młoda Haruno farbowała włosy na różowo, nikt nie pytał dlaczego, krążyło wiele plotek, lecz nikt nie był choć po części bliski prawdy. Nikt z wyjątkiem owego chłopaka o nieprzyjemnym spojrzeniu. Nazywał się Sasuke Uchiha.
Szkoła do której chodził Sasuke była najdroższą szkołą prywatną w Tokio. Mimo to wagary zdarzały się mu nader często. Profesorzy nie mieli mu tego za złe, niektórzy nawet nie wpisywali mu nieobecności. Jego zwycięstwa i oceny dawały mu opinię, której nie byłby wstanie zepsuć, nawet podpalając szkołę.
Jednakże od paru miesięcy nastolatek był widywany w szkole tak rzadko, że traktowano go jak gościa w klasie, nie ucznia. Jednym z powodów, iż przychodził zaledwie na kilka sprawdzianów i całkowicie unikał lekcji, które dzięki olimpiadom miał już zaliczone, była wyżej wspomniana osoba, o różowych włosach.
Głowa pokryta kruczoczarnymi postawionymi na żel włosami, należąca oczywiście do Sasuke, nieznacznie odwróciła się w stronę uchylonego okna. Spojrzenie jego czarnych jak noc oczu padło na drzewo rosnące w parku szkolnym. Pąki kwiatów japońskiej wiśni zaczynały rozkwitać, pokazując światu swe kolory. Wiosna zbliżała się szybciej niż ktokolwiek mógłby przypuszczać. Pierwszy rok w tej szkole nie przyniósł brunetowi o niej dobrego zdania. Wiecznie zmuszany do rozmów i nękany przez dziewczyny miał jej całkowicie dość i z utęsknieniem oczekiwał chwili, w której zaczną się wakacje. Wiedział dlaczego jest tak traktowany przez rówieśników i starszych uczniów. Jego nazwisko nadal budziło respekt, choć świetność firmy jego ojca już dawno przeminęła.
Za oknem podmuch wiatru zerwał płatek niedawno rozkwitniętego kwiatu. Biały niczym śnieg wirował zgodnie z podmuchami tańczącego wiatru. Sasuke patrzył na to pustym wzrokiem. Wydawało mu się, że gdzieś już przeżył podobną chwilę. Wspomnienie stało się tak żywe, że słyszał jeszcze kołysankę mamy, którą co dzień śpiewała mu przed zaśnięciem.

Mały chłopiec w wieku zaledwie sześciu lat leżał już przygotowany do spania. Jego czarne włosy mocno kontrastowały z białą pościelą, a równie czarne głębokie oczy patrzyły z ufnością na kobietę siedzącą przed nim. Matka spojrzała na syna z miłością. Po ucieczce z domu jej pierwszego syna załamała się. Gdy na świat przyszedł Sasuke starała się robić wszystko, tak by nie stracić go jak Itachiego. Wyciągnęła dłoń i lekko musnęła włosy dziecka. Uśmiech jaki zagościł na małej twarzy dodawał jej sił każdego dnia. Czuła żal do swojego męża, że po ucieczce pierworodnego zamknął się w sobie i unikał wszelkiego rodzaju spotkań z synem. Wiedziała, że boi się znów zostać zraniony, że nie ma odwagi by stworzyć tak niepewną więź. Lecz mimo wszystko miała do niego żal.
Matka zaczęła śpiewać kołysankę, którą śpiewała specjalnie dla niego. Ułożyła ją, gdy chłopiec przyszedł na świat.
Malutki mój Sasuke-kun, śpij już oczka zmruż
Słońce śpi, gwiazdy na niebo wchodzą już
Strzec będą cię, gdy do snu utulisz się

Księżyc swym okiem jednym dziś
Ukołysze cały światek twój
Więc śpij, wiatr ci melodię gra
Do tańców zaprasza w snach...
Chłopiec słuchał, patrząc jednocześnie jak za oknem wirują płatki sakury. Ich taniec przypominał wolno mijający czas. Nim dotknęły ziemi, on już spał.
Obudził się w pierwszej chwili pragnąc pognać niczym wiatr na wzgórze, gdzie wczoraj poznał nowego kolegę. Chłopca o blond włosach, który zawsze się uśmiechał. Nie rozumiał czemu. Dzieciak ów potrafił śmiać się nawet gdy biegali, a on potknął się i zdarł całe kolano. Sasuke podziwiał go. Wiedział, że rana boli, bo nawet pojawiły się krople krwi, a z oczu chłopczyka leciały łzy, lecz mimo to śmiał się, a w jego spojrzeniu czaiły się iskierki radości zarażające wszystkich niczym niezwykła choroba szczęścia. Naruto, bo tak nazywał się nowy kolega Uchihy, nie dało się nie lubić. Nie ważne w jakim było się wieku, on potrafił zauroczyć każdego w sposób nie do końca pojęty przez ludzki umysł, a tym bardziej umysł małego chłopca jakim był Sasuke. Znali się zaledwie parę godzin, a czuli jakby byli braćmi. Rywalizowali we wszystkim i mimo, iż brunet zwyciężał, radosne iskierki szczęścia nie opuszczały oczu blondyna nawet na chwilę.
Jednak minęły dwie godziny nim młody Uchiha zyskał zgodę na wyjście. Pobiegł w miejsce, gdzie się umawiali. A tam na huśtawce zastał płaczącego kolegę. Ból jaki zobaczył w jego oczach zapamiętał na zawsze. Nie wiedział co powiedzieć, lecz chłopiec uprzedził go.
- Moja mama – mówił szlochając. – ona... ona nie żyje. – Smutek zawarty w głosie zazwyczaj uśmiechniętego Naruto, był jak nóż wymierzony prosto w serce małego Sasuke. Nie wiedział co zrobić. Co powiedzieć. Ta scena przytłoczyła go, była zbyt ciężka jak na jego drobne barki. Nie wiele myśląc uciekł.

Nigdy już później nie widząc przyjaciela. Dowiedział się, że wraz z ojcem wyprowadzili się do Tokio. Nie wiedział, czy chęć odnalezienia dawnego „brata” była jedną z powodów, dla których nie przeciwstawiał się ojcu chcącemu wysłać go do tej właśnie szkoły.
Odwrócił wzrok od płatku sakury, odcinając tym samym od wspomnień. Minęło już dziewięć lat, powinien zapomnieć, był przecież wtedy małym dzieckiem. Wiedział, że niezależnie od wszystkiego jego przyjaciel na pewno się zmienił. Miał tylko nadzieję, że na lepsze.

* sakura- japońska wiśnia, nie chodzi tu o imię (przyp. autora)

Następny rozdział pojawi się dopiero 01.12.2010 gdyż nie widzę zainteresowania moim blogiem.
(Możliwe, że dodam jakiegoś oneshota w między czasie, ale pewności nie ma :) )
Serdecznie zapraszam

sobota, 13 listopada 2010

Oneshot "Nie widać dna"

Ten oneshot został stworzony na podstawie prawdziwych wydarzeń. Końcówka jest inna niż w rzeczywistości. Mój przyjaciel prosił bym wstawiła tutaj fragmenty jego pamiętnika, dlatego przepraszam za dość chaotyczny styl. W rzeczywistości ta historia zakończyła się trochę inaczej. Tak więc oddaję w wasze ręce kolejną notkę. Imiona zastąpiłam tymi z mangi, które pasowały więc proszę bardzo:

Oneshot "Nie widać dna"
Cześć, jestem Itachi Uchiha. Chcę wam opowiedzieć o pewnym chłopcu, który potrafił oczarować swoim uśmiechem każdego. Nawet mojego młodszego brata Sasuke, co było prawdziwym wyczynem. Eh.. Ten blondynek o lazurowych oczach był cudownym dzieckiem. Świat nie powinien tracić takich ludzi przez głupie nieporozumienia. Nie potrafiłbym przekazać wam tej historii, gdybym nie posiadał jego pamiętnika. Przeczytajcie go, a ja powiem wam co się wydarzyło później.

„Istnieją rzeczy, dzięki którym można dowiedzieć się wszystkiego o danej osobie. Pamiętniku, jesteś moim powiernikiem, nie zdradź moich sekretów.”

30.07.2002
Hej postanowiłem pisać w tym pamiętniku z dwóch powodów. Pierwszy dostałem ten zeszyt na urodziny dzień przed śmiercią ostatniej osoby jaka mi pozostała. No a drugi powód polega na tym, że już sobie nie radzę, nie wiem co mam zrobić. Mam osiem lat i zostałem sam. Chciałbym płakać, ale już nie mogę, skończyły mi się łzy rok temu, gdy zginał mój ojciec. Teraz umarła moja mama.. chcę płakać!!! Ale nie mogę.. czemu życie jest takie popieprzone!!!?
Dom dziecka to najgorsze miejsce jakie istnieje! Nie chcę już tu przebywać wszyscy mnie biją i nienawidzą! Chcę do mamy!!

20.08.2002
Nie chcę z nikim gadać. Nie chcę już widzieć tego chorego świata!.. Czekam na śmierć!

11.09.2006
Prawie zapomniałem o tym zeszycie.. Wszystko się posypało.. już nawet nie wytrzymuję z samym sobą... Przestałem pisać.. bo znalazłem ukojenie w bólu. Niech wszyscy mnie zostawią. Nie chcę patrzeć w te podłe twarze! Czekam już tylko na śmierć!

13.11.2006
Który to już raz? Nie pamiętam, zresztą co mnie to. Jedyne co się teraz liczy to chłodny metal dotykający mej skóry.
Taak...
Teraz to uczucie ciepła rozchodzące się po ciele... słyszę bicie mego serca, wiatr za oknem nie istnieje, a zegar tyka: tik, tak.. I moje serce bije ten sam rytm: bum, dum..
Tak cicho, a jednak czuję jak krew pulsuje w mym ciele... A po ręce wolno spływa czerwona stróżka, po nodze druga... tak, ten widok jest piękny.. chcę go więcej...
Nie stop!
Co ja robię?
Znów!
Znów nie byłem w stanie poradzić sobie inaczej.
Ale... skoro już to zrobiłem...
Ten cudowny smak... Czy krew jak czekolada wywołuje euforię? Czy jest afrodyzjakiem?
Ten smak.. słodki.. a jednak... inny... i to złudne uczucie szczęścia...
Dlaczego to robię?
Chyba właśnie dla tego uczucia... Moje życie jest tak szare, nudne... bezsensowne, że... dla takiej chwili jak ta.. zrobię wszystko.
Chcę czuć się tak częściej..!!
Napawam się widokiem czerwonej stróżki na nodze.. piecze, ale to nie ma znaczenia (przyjemny ból)... w tej chwili nic nie ma znaczenia...nic mnie nie obchodzi.... chcę tylko czuć tą krew... ból.. i tak rzadkie szczęście... Czy ja jestem nienormalny?
Nie ważne.. nic nie jest ważne...
Czekam już tylko na śmierć...
Który raz już piszę te słowa?
Nie wiem... mam to gdzieś!!!

24.12.2006
Żyletka...
Tak właśnie znów...
Ale tak lepiej niż upić się i ćpać...
Prawda?!
Proszę powiedz, że to prawda...
Do kogo ja właściwie piszę?
Ach, no tak.. do siebie...

Prawda!

19.02.2007
Dziś moje urodziny!..
A ja o czym myślę? O tym chorym życiu...
Do mojej klasy trafił nowy chłopak...
Z tego co wiem nazywa się Sai...
Świetnie rysuje! Dawniej na pewno bylibyśmy przyjaciółmi. Ale teraz wszyscy już mu powiedzieli, że jestem sierotą. Ech... przyłączył się do elity...... zresztą nie dziwię mu się, w końcu ja na jego miejscu też chciałbym żyć. No cóż pora przygotować się na kolejny męczący dzień w szkole!

Wielki powrót w dniu urodzin... Czy dostałem prezent? No jasne!
Podbite oko i złamana ręka!
Ech... nie mam już siły, chcę zasnąć i nigdy więcej się nie obudzić!

14.07.2007
Przestałem już tego nie robię... Potrafię być szczęśliwy bez krwi!!
Chwila zaraz dokończę, tylko muszę zapalić...

Hehehe... No co już mam dobry humor (dawno nie byłem taki szczęśliwy, uśmiech nie schodzi mi z twarzy).. to już trzeci dzisiaj, ale przynajmniej nie czuję się już źle!!..
Jak ja kocham ten świat!! Kolorowy.. hehe.. pełen kolorowych ludzików.. Idę się przejść...

Widziałem niebieskich ludzi!!!

05.01.2008
Wybacz, że tak dawno nie pisałem... Znów czuję się źle.. Cholera, mam ochotę tylko spać..
Skończyły się pieniądze.. a do tego dostałem od Sai’a bo jestem mu sporo dłużny.. Czy on nie może mi po prostu dać tego za darmo??!!
Muszę poczekać do następnego miesiąca..... Ale ja chcę... ja tak bardzo tego potrzebuję... Nikt w bidulu nie widzi, co się ze mną dzieje, bo nikt nie zwraca na mnie uwagi...
Potrzebuję... potrzebuję... potrzebuję... choć grama... choć kilka mililitrów...
Sai!
Oddam, ale daj... proszę daj!!
Boże, co się ze mną dzieje... ręce mi się trzęsą.. nie mogę pisać.. muszę...

19.02.2008
Tak. Znów. Jestem. Na. Chaju.
Eh... muszę to gdzieś przelać bo nie wyrobię..
Ja naprawdę to z nim zrobiłem.. i to tylko po to by dostać tego na tyle by wystarczyło mi zaledwie na dwa dni!!
Boże, gdybym wiedział, że on jest gejem.. choć nie powiem, że mi się nie podobało, ale... Czemu? Zrobiłem takie coś, dla jakiegoś głupiego uzależnienia... phi.. jak będę chciał to rzucę.. nie chcę.. bo....
Dzięki temu jestem szczęśliwy..
A właśnie wracając do tego co miałem opisać.. to naprawdę było niezwykłe..

Zaczęliśmy się całować, a on włożył rękę w moje bokserki... byłem.. podniecony.. Zaczął mnie rozbierać, a ja już nie byłem w stanie uciec... Gdy byłem już nagi, spojrzał na moje wychudzone ciało.. tak jakby oceniając je... Odwrócił mnie tyłem i wbił się we mnie bez przygotowania.. krzyknąłem z bólu, a na policzkach poczułem łzy. On nic sobie z tego nie zrobił i zaczął mnie szybko poruszać biodrami. W pewnym momencie ból zamienił się w rozkosz, a krzyk wydobywający z mych ust w jęki przyjemności, które najgłośniejsze były gdy trafiał w prostatę. To było takie... przyjemne?.. nie raczej... ciekawe. Doszedłem, a on zaraz po mnie. Powiedział, że dobrze się spisałem i kazał się wykąpać, po czym stwierdził, że będę jego kochankiem, bo mimo wychudzenia (nie miałem ochoty jeść) jestem dość pociągający. Wręczył mi trzy ampułki i kazał przyjść jak mi się skończą... czyli za dwa dni..

20.05.2008
Już trzeci miesiąc daję się wykorzystywać... Boże.. staczam się coraz niżej.. daleko jeszcze do tego dna?!
Chyba nie mogę już bez tego żyć.. Umrzeć? Może jeszcze nie jest dla mnie za późno, ale.. potrzebuję więcej.. Niedługo jadę do innego domu dziecka.. Ktoś dostrzegł mój stan.. ale nie będę tam nikogo znał!! Boże nie wytrzymam bez tego!!...Nie chcę tam jechać, ale może coś się tam zmieni...

25.06.2008
Mam dość!!!

Sznur gotowy, jeszcze tylko ostatni raz spojrzeć w niebo, na te góry i gwiazdy.
Chcę umrzeć.

10.07.2008
Cco? Co się do cholery stało?
Dlaczego żyję!!??

Już wiem, mój opiekun mnie znalazł, lekarze badali mnie i zauważyli ślady po igłach i po żyletce.. Teraz jestem pod ścisłą obserwacją... Cholera! Gorzej już być nie mogło... Jeju zapomniałem... do tego wszystkiego stwierdzono u mnie anoreksję!! Boże, że niby mam się leczyć!? Co za...

12.08.2008
Dalej mnie obserwują, ale nie zabraniają mi pisać... chyba nie sądzą, że ponowię próbę samobójstwa!? Jestem na to zbyt dużym tchórzem...

30.09.2008
Nienawidzę!
Nienawidzę tego podłego świata,
Nienawidzę wszystkich tych ludzi,
Nienawidzę drzew, zwierząt, kwiatów, budynków i miast...
A najbardziej... najbardziej nienawidzę siebie!
TAK!
Dajcie mi to zakończyć...
Czemu, czemu jestem taki słaby?
Nie potrafię nawet wejść na dach i skończyć... z tym wszystkim...

19.10.2008
Znów jeden z gorszych dni... odwyk to cholerstwo!!
Mam ochotę uderzyć wszystko i wszystkich...
Co jest?!
Zabijcie mnie, pobijcie...
Zróbcie cokolwiek bym na chwilę nie widział czym jest ten świat...

02.11.2008
Boję się...
Nie wiem czego...
Ja nieustraszony...
Boję się..
Niech już przyjdzie ten sen...
Niech skończy się to życie...
Boję się...
Chcę noc...
Gwiazdy..
Księżyc...
Z dala od dnia!
Boję się...
I ciągle, ciągle sam...
Boję się..
Tego czym mogę się stać, co mogę sobie zrobić, gdy w ciemnościach i w ciągu dnia, ciągle, ciągle jestem sam!

25.11.2008
Leżę, nie mam już siły się podnieść, tak długo spadam...
A wciąż nie widzę dna..
Daleko jeszcze?
Mam próbować się zatrzymać?
By wrócić na górę?
Nie chce mi się...
Teraz marzę już tylko o tym by zamknąć oczy i spać.. spać na zawsze..

24.12.2008
Już miałem nadzieję, że to koniec, że... mogę zrobić krok na przód... a one wróciły.. koszmary znów nękają mnie co noc...
Stop! Przestańcie!
Płakałem przez sen.. ja, który nigdy nie płacze.. zawsze jest silny.. płakałem...

03.01.2009
Już zaakceptowałem fakt, że jestem gejem... i... że nie mam powodów do śmiechu... do klasy przyszedł nowy chłopak Sasuke... nie powiem, że nie jest przystojny, ale pewnie i on zacznie mnie traktować jak inni, w końcu jak ja wyglądam.. zapadnięte policzki, wychudzony, blizny na rękach, blada skóra i sine usta.... koszmar nie? Blond włosy sterczące w każdą stronę, czesane przez wiatr i smutne lazurowe oczy.. kto by na mnie spojrzał? Wzbudzam jedynie obrzydzenie...

17.02.2009
Sasuke jednak jest fajny rozmawia ze mną przyjaźnie i w ogóle... słyszałem, że też jest gejem.. może mam u niego szanse...
Boże co ja piszę! Ja niedoszły samobójca, dawny ćpun, anorektyk, który się ciął.. ja mam mieć szanse u pana idealnego? Nie warto wmawiać sobie takich bzdur.. jakbym nie wiedział jaki jest świat!

12.03.2009
Sasuke zaprosił mnie do siebie i pomógł z zaległościami... Eh.. jak tylko na niego patrzę boli mnie serce... kocham go... ale lepiej, żebym mu o tym nie mówił, bo stracę jedynego przyjaciela jakiego posiadam.. Po raz pierwszy ludzie zobaczyli na mojej twarzy uśmiech.. przybrałem trochę na wadze i nie wyglądam już jak zombi... A i poznałem brata mojego bruneta – Itachiego... chwila on nie jest mój!... ech... jak ja go kocham..

19.04.2009
Sasuke powiedział mi, że się we mnie zakochał... myślałem, że serce wyrwie mi się z klatki piersiowej... cudowny dzień.. Sasuke mnie kocha... Sasuke mnie kocha... Boże jak ja go kocham...

01.05.2009
Dzisiaj to zrobiliśmy. Było mi tak dobrze.. pierwszy raz robiłem to z osobą, którą kocham... niech ten dzień się nigdy nie kończy!!! Kocham Sasuke!!!

05.05.2009
To był zakład! Nie wiem co mam robić... znów prawie sięgnąłem po żyletkę...gdybym kogoś tu znał, pewnie wróciłbym do ćpania... co ja mam robić?? Ja go tak kocham!!

10.05.2009
To życie.. ledwie się we mnie tlące... jaką ono ma dla mnie wartość?
Żadnej...
Kiedy zdałem sobie z tego sprawę?
Dawno, ... i teraz już nic nie ma dla mnie znaczenia.. jestem sam.. mam do siebie wstręt.. znów zostałem wykorzystany.. a ja wierzyłem.. że on coś do mnie czuje... od kiedy dowiedziałem się prawdy unikam go!!
Chciałbym wymazać przeszłość.. szkoda, że się nie da!!

15.05.2009
To już ostatni krzyk rozpaczy na jaki mnie stać.. Żyję, ale nie istnieję.. czas zakończyć tę egzystencję.. w końcu przestali mnie pilnować 24h...
Nie ma już dla mnie powrotu...
Życie jest podłe, a ja je znam, ono poznało mnie z Piekłem...
Właśnie gram z nim w karty... jaka stawka?
Życie...
I tak nie mam już nic do stracenia... ono nie ma dla mnie wartości....

Przegrałem...
I... w końcu jestem na dnie...

Tego samego dnia, Naruto skoczył z wiaduktu kolejowego, zginął na miejscu. Nie dał mojemu bratu dojść do głosu, a on naprawdę go kochał i chciał tylko odwołać wcześniejszy zakład. Okazało się, że blondyn zostawił Sasuke list:

W kopercie znajdował się jeszcze rysunek:

Mój brat się załamał. Codziennie chodził na grób blondyna. W końcu po miesiącu, podciął sobie żyły. Zostawił mi list, w którym prosił, bym pochował go koło Uzumakiego. Tak też zrobiłem.
A dzisiaj stoję nad tymi grobami z pamiętnikiem i rysunkiem w ręce. Czemu ludzie muszą umierać? Czemu taki chłopiec jak Naruto musiał przeżyć takie straszne rzeczy? Nie wiem. Nie sądzę by ktokolwiek wiedział, ale jedno jest pewne. Każdy kiedyś odejdzie.
Kładę pamiętnik i rysunek na grobach. Za mną stoją ci wszyscy, którzy dawniej pomiatali blondynem. Czy dopiero po śmierci ludzie nas zauważą?
Koniec.

czwartek, 11 listopada 2010

Stracone Nadzieje cz.I r.1

Znalazłam dzisiaj czas, a jutro niestety nie będę go mieć...
Więc już jest :) Tak jak obiecałam pierwszy rozdział mojego pierwszego opowiadania. Zapraszam do czytania i komentowania.
Mam szczerą nadzieję, że się spodoba :)
Trochę wcześniej niż zapowiadałam, ale jeden dzień chyba nie robi wam różnicy ;)

~~~~~~Stracone Nadzieje~~~~~~
Część I - Dwa życia
Rozdział 1 - Ciężar Pustki

Samotny chłopiec stał na środku placu. Popychany, mijany obojętnie przez wiecznie śpieszących się gdzieś ludzi. Jego tępe spojrzenie skierowane było na karetkę, której pojawienie się na zawsze zmieniło jego życie. Powinien płakać, w końcu jest dzieckiem, ale nie mógł, uczucie pustki wyparło rozpacz. Nawet nie drgnął, gdy do domu weszli kolejni sanitariusze. Ludzie zajęci swoimi sprawami nie zwracali uwagi na sytuację, która miała miejsce obok. Każdy wiedział, że życie w tym mieście nie jest bezpieczne. Codziennie ktoś umierał, każdego dnia miało miejsce tysiące wypadków, często zdarzały się morderstwa, więc ludzie przyjmowali to jak normalną rzecz. Nikogo to nie zaskakiwało. Ale chłopiec o blond włosach stojący w odległości dziesięciu kroków, od tego co się działo, był zaskoczony. Wciąż nie mógł pojąć jak to możliwe. Dlaczego dzisiaj? Dlaczego w ogóle? Nie wiedział ile stał tak w bezruchu, nie zdawał sobie sprawy, że był obserwowany. Nie mógł oderwać wzroku od niewielkiego domku, który był jego domem. Był, bo właśnie przestał nim być.
Sanitariusze wynosili z domu ciało zastrzelonego mężczyzny. Drobny chłopiec podbiegł do nich. I skierował swoje niebieskie oczy na jednego z nich. Pustka odmalowana w tej dziecięcej twarzy zabolała bardziej, niż gdyby dostrzegł łzy.
- Chcę zobaczyć ostatni raz jego twarz – powiedział cicho blondynek. Ton jakiego użył nie pasował do jego wieku, w końcu miał zaledwie osiem lat. Mężczyzna, na którym spoczęło spojrzenie dziecka chciał zabronić. Nie chciał by to wspomnienie zapadło głęboko w pamięć chłopca. Nie mógł pozwolić, by niewinność zamieniła się w nienawiść do świata. Sądził, że blondynek jest na tyle młody by w końcu zapomnieć. Ale następne słowa, zburzyły cały ten wytworzony przez mózg mężczyzny obraz. – Dajcie mi się z nim pożegnać, to mój ojciec. – Sanitariusze nie wiedzieli czemu poczuli się źle. Ton dziecka, który nie wyrażał żadnych uczuć, puste spojrzenie i chłodna obojętność na świat przeniknęły przez zmysły mężczyzn powodując większy ból niż płacz i smutek. Ciche cierpienie w głębi powodowało, iż podziwiali chłopca, jednocześnie współczując mu i pragnąć jakoś pomóc. Nie pozostało im nic innego. Mogli tylko rozsunąć zamek i pokazać twarz jego zmarłego ojca.
Blondynek spojrzał w twarz, która tyle razy się do niego uśmiechała, która codziennie witała go po powrocie ze szkoły. Ta sama, lecz jednak inna. Na początku nie wiedział co jest innego w tej znajomej postaci, te same włosy, oczy zamknięte jak podczas snu, ale.. czegoś brakowało. Dopiero po chwili gdy już trochę uporządkował myśli zrozumiał. Brakowało uśmiechu. Niby taki drobiazg, a jednak miał największe znaczenie, przynajmniej dla dziecka patrzącego w ukochaną twarz. Nie mógł wrócić do domu. Nie miał już domu, bo odeszła ostatnia osoba, która mogła mu ten dom dać. Wiedział co się teraz z nim stanie. Widział mnóstwo rówieśników, którzy kończyli tak jak on. Znajdzie się na ulicy i będzie walczył o przeżycie każdego dnia. Już nigdy nie będzie się nazywał Naruto Uzumaki. Nic nie będzie go łączyć z życiem, które prowadził do tej pory. Poczuł jak ciemna obręcz zamyka się na jego sercu niszcząc wszelkie uczucia. Odwrócił się i po prostu odszedł. Nie spojrzał za siebie, nie zaczął płakać, nie upadł na kolana z rozpaczy, nie udawał, że to nie prawda. Po prostu odszedł. Do dziś nie jest w stanie zrozumieć, czemu postąpił właśnie w ten sposób. Czy stchórzył? Nie. Po prostu nie wiedział co zrobić, więc ruszył przed siebie. Nie wiedział, że kiedyś przeszłość go dosięgnie. Nie wiedział, że to co wydawało mu się końcem stało się początkiem. Sądził, że jego niebieskie oczy zasnute mgłą już na zawsze takie pozostaną. Nie wierzył, że jeszcze kiedykolwiek się do kogoś przywiąże.
Szedł, mimo iż czuł na plecach wzrok sanitariuszy. Wiedział co mówią ich spojrzenia. Dostrzegł to już wcześniej. Mimo swojego wieku niezależnie od sytuacji miał niesamowity zmysł obserwacji, a teraz wiedział, że oni mu współczują, chcieliby pomóc ale nie mogą. Więc nie pozostało mu nic jak stawianie kroku za krokiem, w nową, niekoniecznie lepszą, przyszłość.

Siedem lat później.
Młody chłopak o sterczących w każdą stronę blond włosach, nieśpiesznie podążał doskonale znaną ulicą. Ciężar broni przy pasku zawsze sprawiał, że chłopak czuł się pewnie. Przez „ludzi ulicy” był szanowany i w dzielnicach przynależnych do jego gangu wszyscy czuli do niego respekt. Blondyn nie był nawet pełnoletni, swoją pozycję osiągnął ciężką pracą i doskonałymi sposobami. W niektórych budził strach. Spojrzenie jego niebieskich oczu i pustka jaka się w nich malowała sprawiało, że gdy miał kogoś wyeliminować pechowiec nawet nie marzył o tym, że chłopak okaże litość. Każdy obawiał się chwili, gdy znajdzie się w jego księdze bingo*. Jeśli ktoś dowiadywał się o tym nim blondyn go odnalazł nie próbował nawet uciekać. Wszystkie gangi znały historię, która rozegrała się gdy Lis** miał czternaście lat. Już wtedy obawiano się jego skuteczności i niezwykłej determinacji. Dziecko zaczynało być zagrożeniem. Próbowano się go pozbyć, ale wszystkie próby spełzły na niczym. Blondyn był czujny zawsze, dzięki niesamowitej spostrzegawczości dostrzegał ogony nim te zaczęły chociażby być zagrożeniem. Prócz pistoletu zawsze nosił przy sobie dwa noże. O ile zazwyczaj obawiano się broni palnej, tak gdy ktoś wiedział, że Lis na niego poluje marzył o tym by użył pistoletu. Chłopaka nie cieszyło zadawanie ludziom cierpienia. Jego twarz była jak maska, nikt nie wiedział nic o przeszłości chłopaka, ale dzieci ulicy nie miały przeszłości więc nikogo to nie dziwiło.
Tak więc dwa lata temu na liście bingo Lisa znalazł się jeden z najbardziej wpływowych osób w Tokio. Przerażony opinią chłopaka postanowił, poprosić swojego brata, który był doń niesamowicie podobny, by zajął się pewien czas jego interesami w mieście. W ukryciu wyjechał na nieoficjalną podróż na wyspy Bahama. Wystawił swojego „sobowtóra” na śmierć, by samemu przeżyć. Miał zamiar poddać się kosztownej operacji plastycznej i wrócić z innym nazwiskiem. Nie sądził, że blondyn dostrzeże niewielką różnicę wzrostu, nie wynoszącą więcej niż jeden centymetr, pomiędzy nim a bratem i zmusi go do wyznania, gdzie udał się prawdziwy cel. Chłopak czekał, a gdy obiekt przeświadczony, że nic mu nie grozi wrócił do kraju w niczym nie przypominając poprzedniego mężczyzny, wyeliminował go.
Każdy to zapamiętał i od tamtej pory gang Konoha zdobył przewagę nad pozostałymi. Nikt nie chciał znaleźć się na liście bingo blondyna, więc każdy przywódca unikał bezpośrednich utarczek z Liściem.
Niektórzy poszli za przykładem Suny i zawierali pakty z Konohą. Dzięki temu panowanie przypadało w rzeczywistości jednemu gangowi. Każda transakcja „sojuszników” była przeprowadzana za uprzednim pozwoleniem Liścia. Reputacja Lisa trzymała w ryzach wszystkie pomniejsze szajki. Nikt nie zadzierał z „władcami” miasta. Choć zdarzali się tacy, którzy próbowali przeciągnąć na swoją stronę blondyna. Wielu za plecami szeptało o nim Kyuubi – Lisi demon - i przydomek ten stał się legendą.
Naruto zmierzał w konkretnym kierunku nie zatrzymując nawet na chwilę, ale również nie śpiesząc. Zawsze się spóźniał, to był jego kolejny znak rozpoznawczy, następnym było to, że na pierwszy rzut oka sprawiał wrażenie idioty. Nikt oczywiście nigdy go głupcem nie nazwał. Strach zamykał usta każdemu kto choć o tym pomyślał.


*księga bingo w tym opowiadaniu to nic innego jak zeszyt, w którym Naruto zapisuje imiona/nazwiska/pseudonimy i wkleja zdjęcia ludzi, których ma wyeliminować.
**Lis/Kitsune – pseudonim Naruto Uzumakiego jaki przybrał po wstąpieniu do Konohy i rozpoczęciu życia na ulicy.

Następny rozdział pojawi się już 17.11.2010
(Możliwe, że w między czasie pojawi się OneShot-"Nie widać dna" (NarutoxSaixSasuke) )
Serdecznie zapraszam

















(Nie kopiować moja praca ;p)

piątek, 5 listopada 2010

Już 12.11.2010 nowe opowiadanie - info

Wiem, że obiecałam opowiadanie, niestety czas znajdę dopiero przed 12.11 tak więc tego dnia wstawię pierwszy rozdział.
Tytuł opowiadania: "Stracone Nadzieje".
Opowiadanie będzie podzielone na 4 części, z której każda będzie miała ok 10-15 rozdziałów. Wiem, że to dużo, ale mam nadzieję, że wybaczycie mi niektóre trochę nudne rozdziały, gdyż wychodzę z założenia, że pod dobrą akcję trzeba przygotować porządne fundamenty. W przeciwnym wypadku akcja się sypie jak dom ze słabymi fundamentami. Ale wracając do rzeczy więc:
I Część - Dwa życia:
Będzie opowiadać o dwóch różnych chłopcach, znających się jedynie z dzieciństwa (Naruto i Sasuke), zakończy się dość smutno, ale to nie będzie koniec :)
II Część - Szybki zysk:
W tej części życie obojgu bohaterów ulednie diametralnej zmianie. Nie zdradzę nic więcej, bo to będzie tajemnica.
III Część - Przegrana wolność:
To będzie takie jakby roztrzygnięcie problemów, które pojawiły się w poprzedniej części.
IV Część narazie pozostanie tajemnicą.
Dodam jeszcze, że przewinie się wiele wątków, jak np. NaruGaa, czy SasuSaku(choć nie przepadam z tym wątkiem równie bardzo co wy, odegra on ważną rolę)
Zakończenie będzie nieprzewidywalne i możliwe, że nie każdy będzie z niego zadowolony, ale to będzie później.
Tak więc zapraszam 12.11
Bye