Info

To moje pierwsze przedsięwzięcie tego typu więc prosiłabym o dość łagodne komentarze, krytyka nie jest bynajmniej zła ale w ograniczonych ilościach i bez użycia wulgaryzmów. Treść może zawierać elementy yaoi więc jeśli komuś to przeszkadza niech grzecznie opuści tę stronkę bez pozostawiania zbędnych śladów. Wulgarne i obrażające właścicielkę, bądź innych użytkowników komentarze zostaną natychmiastowo usunięte.

czwartek, 30 grudnia 2010

Czar Świąt 3/5

Kauru- Co robię w szpitalu? -.-' Jak to mówią w święta ludzie nie patrzą jak jeżdżą. heh.. Jednym słowem, miałam drobny wypadek. Chcieli mnie zatrzymać do sylwestra z podejrzeniem wstrząsu mózgu i anemii powypadkowej, ale się nie dałam i dzięki temu dzisiaj wyszłam ^^. A tak wogóle to święta w szpitalu nie są takie złe xD Serio! Świętują wszyscy i więcej słodyczy jest...:) I dziękuję za komentarz.
Aga18tkaaa - Wybacz, ale przed końcem stycznia nie uda mi się przyspieszyć dodawania notek, gdyż muszę zaliczyć kilka przedmiotów w szkole i mam niewiele czasu, a koniec semestru zbliża się nieubłaganie. Obiecuję jednak, że po 14.02 zacznę dodawać notki wcześniej, do tego czasu proszę o uzbrojenie się w cierpliwość. I dziękuję za komentarz.

Opowiadanie świąteczne
"Czar świąt"


24.12


Pierwszy raz od dwóch lat obudziłem się w pełni wypoczęty. Jednak nie potrafiłem się tym cieszyć. Dziś jest rocznica – przemknęło mi przez myśl, a po policzku spłynęła mi jedna łza. Na więcej nie miałem już sił. Wstałem i skierowałem się do kuchni. Wczoraj nie zjadłem kolacji. Zaburczało mi w brzuchu. Powinienem się już przyzwyczaić, przecież zdarza mi się głodować kilka dni. Nigdy nie zrozumiem mojego organizmu. Powinienem sprawdzić czy mam odpowiednią ilość czerwonych krwinek w krwi. Zbyt wiele objawów anemii u siebie zauważam. Westchnąłem i usiadłem przy stole zajadając dwie kanapki. Cóż jeśli chcę by wczorajsze pieniądze wystarczyły mi do stycznia muszę oszczędzać.
Po posiłku poszedłem do pokoju i wyciągnąłem płótno. Ech.. to już ostatnie, dopóki nie zarobię na nowe, nie będę miał na czym malować. Przygotowałem paletę i przebrałem się w ubrania robocze. Skupiłem się na tym co czuję, by prawidłowo to przedstawić.
Wyrzuciłem z siebie pustkę i zagłębiłem się w odczucia, które na co dzień starałem się spychać poza świadomość. Pojawiła się rozpacz, a wraz z nią łza, której pozwoliłem spłynąć po policzku. Lecz to nie był koniec, to uczucie znałem, a by stworzyć wyjątkowe dzieło musiałem poczuć coś jeszcze, coś wyjątkowego. Wtedy poczułem tęsknotę za miłością i rodziną, za dzieciństwem, za radością. Zacząłem przedstawiać pochłaniające mnie emocje na obrazie.
Po chwili można już było zauważyć wyraźny kontur patrzącego w dal człowieka. Po dwóch jego stronach stały lustra, w których odbijał się zniekształcony przez padający deszcz obraz chłopca. Lecz za nim niczym cienie stały osoby, które kochał – rodzice i ktoś, kto trzymał go za rękę. Nie było widać ich twarzy, byli niczym widma. Widma przeszłości. Miałem właśnie zacząć wykańczać moje cudowne malowidło, gdy rozległ się dzwonek do drzwi.
Niechętnie wstałem i wycierając ubrudzone od farby ręce w ubranie, poszedłem otworzyć i sprawdzić kogo to niesie o takiej porze w ten wyjątkowy dla ludzi, nie dla mnie, dzień. Uchyliłem drzwi i aż zachłysnąłem się powietrzem. Drań?! Co on tu robi? Po jaką cholerę do mnie przylazł. Otworzyłem szerzej drzwi zapraszając go do środka. Nie umknęło mi, że podniósł w zdziwieniu brwi widząc moje ubranie.
- Cześć Naruto – słysząc to spojrzałem na niego w szoku. Sasuke mówiący do mnie po imieniu. To było zaskakujące. Czy ja do cholery jestem w ukrytej kamerze? Przecież on nigdy... NIGDY... nie powiedział do mnie po imieniu. Zawsze było młocie, głąbie, matole. Ale Naruto? Na szczęście nie zrozumiał skąd mój szok, bo patrzył na mnie dziwnie. – Dziwi cię, że tu jestem? – to mniejsze zaskoczenie, niż to jak się do mnie zwróciłeś – powiedziałem w myślach, a w rzeczywistości jedynie przytaknąłem.
- Cóż chciałbym cię zaprosić do nas na wigilię – Itachi – od razu przyszło mi do głowy. Już miałem odmówić, gdy brunet odezwał się ponownie. – Wiem, że pewnie myślisz, że to Itachi cię zaprasza, ale tak nie jest. Naruto ja wiem. – dokończył cicho, a ja miałem ochotę zabić jego starszego brata. Kurwa! Czy tej gnój zapomniał o obietnicy? Nikt miał się nie dowiedzieć nikt. Jak on śmiał komukolwiek powiedzieć bez mojej zgody. To kurwa moja tragedia nie jego. – Nie obwiniaj go. – odezwał się nagle niepewnie Sasuke – wymusiłem z niego by mi powiedział. – I to ma mnie niby przekonać? – I Naruto... ja.. przepraszam – teraz to się zdziwiłem. On potrafi wymówić to słowo!? Ten dzień jest jakiś na opak.
- Coś ciężko ci to przeszło przez gardło – powiedziałem złośliwie. – Ale... niech ci będzie, przyjdę do was na wigilię. – wyraźnie go to ucieszyło. Kolejny szok. Uchiha się uśmiechnął. Boże! Z tym dniem jest naprawdę coś nie tak.
- Wpadnę po ciebie za dwie godziny, przecież nie będziesz tu siedział tak sam cały dzień. – powiedział uradowany i wybiegł. Cholera! Ja chciałem tu siedzieć sam cały dzień. W końcu to moja tragedia! Westchnąłem i wróciłem do pokoju dokończyć obraz.
Spojrzałem na swoje ukończone dzieło i uśmiechnąłem się. Tak to jest coś. Od wizyty Sasuke minęło półtorej godziny. Cholera! Zapomniałem. Skoro idę do nich na wigilię nie wypada przychodzić bez prezentu. Zagryzłem wargę, na myśl, że w rzeczywistości na nic mnie nie stać. Powinienem był odmówić. Skrzywiłem się. Co ja mam im do cholery dać? Zastanowiłem się co wiem o Uchiha i doszedłem do wniosku, że prawie nic. Co mogło by się im spodobać?
– Ten spodobałby się Sasuke – wskazał na namalowaną na płótnie śmierć nie pozwalającą przejść przez bramę dziecku, mimo, iż za nią stali jego rodzice uśmiechając się smutno. Wzdrygnąłem się. Na szczęście tego nie zauważył. – Nie mogę się zdecydować pomiędzy tymi dwoma. – pokazał odpowiednie obrazy. – Ale chyba wezmę ten. – Dał mi do zapakowania malunek przedstawiający pejzaż letni, gdy płatki sakury wirują w powietrzu.Przypomniałem sobie sytuację ze wczoraj i uśmiechnąłem się triumfująco. Dam im po jednym obrazie. Spojrzałem na obraz, o którym Itachi mówił, że spodoba się jego bratu. Skoro ten jest w jego typie to ten nowy też – powiedziałem w myślach i zapakowałem niedawno ukończony malunek.
Cholera! Jaki był ten drugi obraz, który chciał kupić Itachi? Spojrzałem na płótna i już miałem się poddać, gdy mój wzrok przykuł jeden z leżących obok obraz. To jest to! Uśmiechnąłem się patrząc na przedstawioną przeze mnie scenę. Dwoje chłopców siedzących obok siebie i trzymających się za ręce, każdy patrzący w innym kierunku. Po stronie chłopaka o białych włosach na drugim planie znajdowało się miasto zimą. Natomiast po prawej, gdzie siedział nastolatek o włosach brązowych tłem był las latem. Ten obraz jest kontrowersyjny pomyślałem. Itachi jest gejem? – zapytałem sam siebie, po czym od razu odrzuciłem tą myśl, to równie nieprawdopodobne, jak to, że jutro będzie trzydzieści stopni Celsjusza. Pokręciłem ze zrezygnowaniem głową, po czym zapakowałem również ten prezent.
Właśnie miałem się zacząć rozglądać za czymś odpowiednim dla Kakashiego, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. Cóż pozostaje mi spytać się o zdanie drania. Westchnąłem i poszedłem otworzyć. Wpuściłem Sasuke do domu.
- Cześć draniu. Musisz mi w czymś pomóc – powiedziałem, tym razem, o dziwo bez złości.
- Jasne mów o co chodzi? – Uniósł lekko kąciki ust. Co z tym draniem się dzieje? – pytałem sam siebie. Z czego on się tak cieszy?
Weszliśmy do mojego pokoju i poczułem satysfakcję na widok szoku malującego się na twarzy bruneta. Zdaję sobie sprawę, że moje obrazy nie są złe. Z dumą patrzyłem jak Sasuke rozgląda się po pokoju starając się ukryć zdziwienie za maską obojętności, niestety bez skutku. Jego wzrok zatrzymał się na obrazie, o którym Itachi mówił, że mu się spodoba. Podszedł do niego i dotknął lekko palcami.
- Ty to wszystko narysowałeś? – Zapytał.
- Nie, ukradłem. – powiedziałem poważnie, a on uniósł pytająco brwi, na co skrzywiłem się. – Nie widzisz podpisu?
Pochylił się odczytując w prawym dolnym rogu moje imię. Po czym wyprostował się i odwrócił do mnie wraz z półuśmiechem, którym mnie przywitał.
- To w czym mam ci pomóc? – spytał cicho.
- Chcę dać jeden obraz Kakashiemu, ale nie wiem, który mu się spodoba.
Rozejrzał się po leżących wokół pracach. Wskazał na płótno, na którym dwoje ludzi oglądało zachód słońca. Nie mogli trzymać się za ręce, bo oddzielało ich lustro. Niby nic wielkiego, a jednak było to jeden z moich ulubionych obrazów. Miałem zamiar go nie sprzedawać, ale postanowiłem, że muszę się jakoś odwdzięczyć za możliwość spędzenia wigilii u nich, spakowałem więc także ten obraz i powiedziałem Sasuke, że możemy już do niego jechać.
- Zapomniałeś się spakować. – powiedział drwiąco, a ja poczułem jak palą mnie policzki. Podszedłem do szafy i wyciągnąłem wszystkie posiadane przeze mnie ubrania. Trzy bluzki, jedna bluza i dwie pary spodni to nie zbyt dużo, ale jak już wspominałem nie przelewa mi się. Wrzuciłem wszystko do plecaka szkolnego i wyszedłem do salonu, gdzie czekał na mnie brunet. Spojrzał na moją torbę.
- To wszystko, nie bierzesz więcej rzeczy? – spytał zdziwiony, a ja pomyślałem, że powinienem go zabić. Nie mogłem mu powiedzieć, że więcej nie mam, więc wzruszyłem tylko ramionami.

Gdy doszliśmy do willi Uchiha spostrzegłem, że prócz samochodów Itachiego i Kakashiego, na podjeździe stoją jeszcze dwa inne auta.
- Czyje te mercedesy? – spytałem szczerze zaciekawiony. Cholera! Wygląda na to, że prócz mnie ktoś jeszcze został zaproszony. Poprawiłem plecak. Mam tylko trzy prezenty. Zagryzłem wargi.
- Przyjechali nimi koledzy Itachiego. – klepnął mnie po plecach. – Nie martw się, Itachi specjalnie kazał mi ci o tym nie mówić. – spojrzałem na niego ze złością. Chyba zauważył, że to wyjaśnienie nie wyszło mu zbyt dobrze, bo po chwili dodał. – Nie chciał byś dawał im prezenty, bo pomyśleli by sobie, że można cię naciągać na kasę. – Jakoś nie uwierzyłem w to wyjaśnienie. Ale najwyraźniej Itachi wiedział o moich problemach materialnych. Zresztą czemu ja się dziwię, przecież on jest komendantem policji. Jak chce to może dowiedzieć się wszystkiego. Mimo to wolałbym, żeby nie wtrącał się w moje życie. Powiem mu to tym jutro. Dzisiaj nie chce mi się z nim kłócić. – postanowiłem w myślach.
Weszliśmy do przedpokoju i pozdejmowaliśmy kurtki. Położyłem plecak pod ścianę i ruszyłem za brunetem w stronę kuchni. Im bliżej drzwi do niej prowadzących było coraz głośniej. Sasuke otworzył je z hukiem uderzając przy okazji jakiegoś blondyna stojącego koło nich.
- O ototo już jesteś – krzyknął uradowany Itachi, a ja skrzywiłem się odruchowo. Kurwa! Stoimy obok, nie musisz się drzeć!
- Nie jestem głuchy, choć przy tobie zaczynam się bać, czy taki się nie stanę – mruknął cicho Sasuke. Zupełnie jakby czytał mi w myślach – przeszło mi prze z myśl. – Miałeś zrobić kilka potraw, a nie rozwalać kuchnię – mruknął zirytowany patrząc na wszechobecną mąkę i brud.
- Oj Sasuś nie bądź taki naburmuszony – powiedział rudy chłopak. Spojrzałem na niego. Przypominał mi kogoś kogo kochałem, ale tamta osoba odeszła. Odwróciłem wzrok, by nikt nie zauważył zbierających się w mych oczach łez. Ta wigilia była złym pomysłem. Niestety nie mogę już zrezygnować. Zacisnąłem pięści i spojrzałem ponownie na rozmawiających. Niesamowite, potrafię się tak pogrążyć w myślach, że nie słyszę o czym rozmawiają ludzie wokół mnie. Postanowiłem się jednak skupić, by nie wyjść na niewychowanego gówniarza.
- Co tam u ciebie Naru? – Uśmiechnął się do mnie Itachi. Nie ma co, potrafię się włączyć w odpowiednim momencie. Spojrzałem na niego, marszcząc brwi. I co tu takiemu odpowiedzieć? Już otwierałem usta by mimo wszystko powiedzieć: „W porządku”. Lecz on mnie uprzedził. – Przepraszam za to głupie pytanie. – wzruszyłem tylko ramionami. – Po prostu udziela mi się świąteczny nastrój... – Zacisnąłem wargi i przerwałem mu.
- Nie musisz się tłumaczyć. – Cholera! Znów słyszę, że mówię TYM głosem. Cholera! Cholera! CHOLERA!
Wszyscy w pokoju spojrzeli na mnie w lekkim szoku. No cóż, nie każdego dnia słyszy się chłopaka, który mówi głosem, w którym nie ma nic. Nawet ci najlepsi – Uchiha- mówią obojętnie, a ja...
- Ach... zapomniałem cię przedstawić – ocknął się Itachi rozluźniając nieco atmosferę. Złapał mnie za rękę i pociągnął do salonu, a cała reszta poszła za nami. Gdy już wszyscy się rozsiedli, starszy z brunetów zaczął wymieniać imiona obecnych. – To jest Sasori – wskazał na rudzielca, który był tak uderzająco podobny do.. Szybko odwróciłem wzrok czując jak w oczach zbierają mi się łzy. – To Deidara – długo włosy blondyn pomachał mi uśmiechając się głupkowato, wymusiłem na twarzy jakiś grymas, który w zamierzeniu miał być uśmiechem. – Nagato – wskazał na chłopaka o fioletowych włosach. – i jego dziewczyna Konan – i siedzącą obok niego niebieskowłosą dziewczynę. – A to Yahiko, ale wszyscy mówią mu Pain – Zakończył pokazując na chłopaka o jasno rudych włosach, który miał więcej kolczyków niż w życiu widziałem. Kiwnąłem mu głową, a on jako jedyny nie uśmiechnął się, tylko zrobił to samo co ja. Już go lubię.
- Skąd się znacie? – Pytanie skierowałem bardziej do bruneta niż do reszty. Nim udzielił odpowiedzi rzuciłem okiem na stojącego przy ścianie Sasuke. Musiał się czuć wykluczony z rozmowy. Jeny, ile ja bym dał by być na jego miejscu!
- Z pracy – Przerwał mi rozmyślania głos Itachiego. Czy to ma być żart?! Wstałem wolno. Czułem się jak w jakimś transie. Żart! Powoli kierowałem się w stronę drzwi, a reszta patrzyła na mnie dziwnie. Żart! Poczułem pod ręką klamkę. Żart! Otworzyłem drzwi i uciekłem. Nie ubrałem ani butów ani kurtki. Teraz miałem to gdzieś. W głowie dalej słyszałem to jedno słowo. Żart! Żart! ŻART! Biegłem przed siebie, byleby jak najdalej od wszystkich, którzy wiedzą. Bo oni wiedzą! W końcu razem pracują.

Zatrzymałem się przed bramą cmentarza. Najwyraźniej przebiegłem kilka kilometrów, ale nie żałuję. Obiecałem, że dzisiaj tu zajrzę. Nieważne, że mam już obdarte nogi. Nieważne, że trzęsę się z zima. Bywało gorzej. Pchnąłem lekko skrzypiącą bramę i wszedłem na trawę. Można powiedzieć, że spędziłem w tym miejscu moje wakacje. Bywałem tu codziennie, od rana do późnego wieczora.
Zatrzymałem się przed trzema grobami położonymi obok siebie. Pochyliłem się by strzepnąć śnieg z pierwszego z nich.
Śp.
Kushina Uzumaki
Ur. --.--.----
Zm. 24.12.----
Odgarnąłem śnieg z całego grobu i odmówiłem krótką modlitwę. Moja mama. Jedyna i najlepsza na świecie. Czemu? Do cholery czemu musiałem ją tak szybko stracić? Już się nie kontrolowałem. Trząsłem się z zimna i powstrzymywanego szlochu. Na czworaka podszedłem do płyty na prawo i z niej odgarnąłem śnieg, a mym oczom ukazał się kolejny znienawidzony napis.
Śp.
Minato Namikaze
Ur.--.--.----
Zm. 24.12.----
Łzy kapały z mych oczu. Spojrzałem na prawo, na ostatni z tych grobów i próbowałem przemóc się i go również ogarnąć. Trzy osoby, które kochałem ponad swoje życie. Trzy osoby, które wyznaczały jego sens. Obraz zamazywał mi się za wypełnionymi łzami oczami. Powoli podchodziłem do miejsca spoczynku osoby, która darzyła mnie miłością, którą kochałem. Prawdziwie kochałem. Sztywnymi już z zimna rękoma odgarnąłem śnieg z ostatniego grobu.
Śp.
Gaara no Sabaku
Ur.--.--.----
Zm. 24.12.----
Zwinąłem się w kłębek i płakałem. Na środku cmentarza. Gdy zbliżał się grudniowy wieczór. Nie taki zwyczajny, lecz ten, który zdarza się raz do roku. Wieczór wigilijny. Gdy rodziny zbierały się w domu. Ja leżałem na śniegu. Zmarznięty. Bez kurtki. Bez butów. Obok grobów tych, których kochałem nad życie. Oczy zaczęły mi się powoli zamykać.
- Hej chłopcze! – usłyszałem jakiś głos. A może mi się zdawało? Poczułem jak ktoś do mnie podchodzi. – Naruto? – w głosie tej osoby usłyszałem zdziwienie i przerażenie jednocześnie. Otworzyłem oczy i ujrzałem twarz pochylającego się nade mną Kakashiego. Ciężkie powieki same się zamknęły. Ktoś mnie podniósł. To na pewno był Hatake. Chyba położył mnie w samochodzie. Ciemność.

Przez grubą warstwę ciemności otaczającej mój mózg powoli zaczęły się przedzierać słowa. Mimo to ich znaczenie jeszcze nie w pełni docierało do mojej świadomości. Dopiero po chwili zacząłem wyłapywać poszczególne wyrazy z tej bezwładnej masy dźwięków.
- Co z nim? – odezwał się znajomy głos. Chyba Sasuke.
- Zmarzł, ale zaraz powinien się obudzić. – opowiedział... Kakashi?
- Zdąży akurat na kolację – tego radosnego głosu nie byłem w stanie rozpoznać. Powoli zmusiłem oczy do otwarcia się. Na szczęście w pokoju panował półcień, więc nikłe światło mnie nie oślepiło. Ostrożnie wstałem i zorientowałem się, że jestem w samych bokserkach. Niepewnie uchyliłem drzwi, a do mych uszu dotarła kolejna rozmowa. Nie chciałem podsłuchiwać, ale gdy padło moje imię, uznałem, że mam prawo wiedzieć o co chodzi.
- Czemu Naruto wziął tylko tyle rzeczy? – Spytał Kakashi. Zapadła cisza, którą przerwał jakiś plask.
- Nie pomyślałem o tym. – odezwał się Itachi. – On chyba więcej nie ma. – Kolejna chwila ciszy, po czym rozległy się kroki na schodach. Wskoczyłem pod kołdrę i udawałem, że śpię.
Ktoś usiadł na łóżku obok mnie. Poczułem jego rękę na włosach.
- Wstawaj śpiochu. – Drań odezwał się głosem, o który go nie podejrzewałem. Przesycony bowiem był taką czułością, że przez chwilę myślałem, iż się przesłyszałem. Uchyliłem oczy dokładnie w momencie, w którym pochylał się nade mną, by po chwili musnąć swoimi ustami moje. Zerwałem się z łóżka, a on spojrzał na mnie nic nie rozumiejąc. Wybiegłem z pokoju, a z mych oczu leciały łzy. Nie potrafiłem ich zatrzymać. Nie chciałem. Biegłem przed siebie, aż wpadłem na kogoś i wywaliłem się na tyłek. Nie wstałem. Ukryłem twarz w dłoniach i płakałem. Jestem słabym tchórzem, ale to chyba nie moja wina, że przez ten ułamek sekundy zamiast Sasuke ujrzałem twarz Gaary. Cholera! On zginął przeze mnie, nie mam prawa na miłość. Nikt nie powinien mnie kochać! Sasuke ty draniu! Czemu tak wszystko utrudniasz?!
Ktoś położył mi rękę na ramieniu.
- Nie można żyć przeszłością. – odezwał się. Ale kto to? Otworzyłem oczy i zobaczyłem przed sobą rudzielca z kolczykami. Pain? Nie sądziłem, że on się w ogóle odzywa. Zawsze widziałem go milczącego. – Jeśli chcesz się komuś wygadać, to możesz przyjść do mnie. – Nikły uśmiech rozświetlił jego twarz. – Tylko pamiętaj, że przeszłość czyni nas takimi jakimi jesteśmy. Nie można nią żyć, ani jej wymazać. Musisz iść do przodu. Zaakceptuj to co się wydarzyło, bo nie cofniesz czasu. – Tego mi było trzeba. Prawdy, a nie kolejnego pocieszenia. Otarłem łzy i uśmiechnąłem się smutno.
- Też kiedyś kogoś straciłeś, prawda? – nie czekałem na odpowiedź. Widziałem to w jego oczach. Wstałem i razem z nim skierowałem się do jadalni, gdzie już wszyscy na nas czekali. Każdy położył prezent pod choinkę. Jutro przyjdzie czas na ich otworzenie. Cóż każdy ma inne tradycje.
Przez całą kolację wszyscy się śmiali. No prawie wszyscy. Ja, Pain i Sasuke siedzieliśmy smutni, od czasu do czasu, lekko się uśmiechając.

- O co chodzi? – spytał lekko speszony Sasuke. – Czy zrobiłem coś źle? No, bo kurwa nie można tak uciekać bez słowa wyjaśnienia. – Wyraźnie sprawiały mu trudność te pytania. Uśmiechnąłem się lekko i przytuliłem go. Po tym jak minęło zaskoczenie, objął mnie i wtulił twarz w moje włosy. – Powiesz o co chodziło?
- Jutro – mruknąłem tylko. Puściliśmy się i udaliśmy spać. Każdy do innego pokoju. Choć wolałbym nie spać dzisiaj sam. Znów wrócą koszmary. – Eee... Sasuke? – odezwałem się niepewnie, gdy mieliśmy się już rozdzielić.
- Un? – spojrzał na mnie zdziwiony.
- Mógłbyś położyć się obok mnie? – czułem jak palą mnie policzki.
- Jasne. – Uśmiechnął się lekko i poszliśmy spać.
Gdy zamykałem oczy widziałem jego twarz. I te oczy, czarne jak noc, tak różne od moich i JEGO, a jednak równie samotne.


Chciałam wrzucić dzisiaj wszystkie części do końca, ale niestety okazało się to nie możliwe, gdyż plik z tą historą uległ zniszczeniu (zabiję brata). W każdym bądź razie jutro dodam kolejną część, a najpóźniej po jutrze ostatnią. Nie gniewacie się? T.T

5 komentarzy:

  1. Mimo to, nie chciałabym spędzać świąt w szpitalu ;D Cieszę się, że już Cię wypuścili i nic jednak Ci się nie stało ;D Teraz możesz świętować Sylwestra jak chcesz, tylko nie prowadź...;D Rozdział Ci wyszedł fantastyczny! I zgadzam się ze stwierdzeniem, że ten dzień był całkowicie na opak. Sasuke się uśmiecha?? Mówi do Naruto po imieniu?? No to żeś mnie zaskoczyła ;D Ale cholernie mi żal chłopaka, nie tylko przez to, że stracił rodzinę, on nie ma za co żyć! Kiedy przeczytałam co zawiera jego garderoba, nie mogłam w to uwierzyć i powtarzałam zawartość chyba z 10 razy. Ech...tak jak pisałam wcześniej, notka jest fantastyczna. A tym, że nie mogłaś dodać wszystkich naraz to się nie przejmuj. Czekanie zaostrza apetyt ;D
    Tak więc czekam i serdecznie ściskam ;D
    Kauru

    OdpowiedzUsuń
  2. Och, wreszcie zmotywowałam się do komentarza, z reguły rzadko kiedy udaje mi się je napisać na czas. Ale jestem zwarta i gotowa by napisać komentarz!
    Zacznę od dodatku świątecznego, bo mnie oczarował! Naprawdę ten klimat i postawa Uzumakiego przypadły mi do gustu, pewnie dlatego ,że to tej notki zastanawiałam się kto był jego ukochanym, ale na języku miałam Gaarę i się nie myliłam! Naruto malarzem, szczerze to jeszcze się z tym nie spotkałam, więc brawa za oryginalność. Plus dodatkowy za postać Paina. Tak, jestem fanką Yashiko. xD Jednakże, jak klimat w dwóch poprzednich notkach mnie po prostu zachwycał, w tej odczułam jego spadek, przez co niektóre akapity ciężko mi się czytało. A może ja mam taki dzień, że wszystko mi idzie opornie? xD W każdym razie nie przejmuj się tą małą krytyką tylko pisz, pisz i jeszcze raz pisz, bo to Ci świetnie wyszło!
    Co do głównego opowiadania to byłam sceptyczna, był mały chaosik, jakoś nie podchodziło mi to wszystko, najnowsza notka była krótka! o wiele za krótka! Ale mamy nowy wątek związany z ojcem Naruto. Aż jestem ciekawa co z tym zrobisz. Spotkanie Gaary i Naruto, bardzo ciekawe, szczególnie, że rudzielec zdaje akceptować wyższość blondyna. Miejmy jednak nadzieje, że uda im się zaprzyjaźnić.
    Wątek Sasuke póki co nie wciągnął mnie aż tak, ale pewnie to się zmieni wraz z rozwojem akcji.
    Zostało tylko życzyć weny na dalsze notki. :D
    Do boju!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Zacznę od sprostowania mojego poprzedniego komentarza. Wcale ale to wcale nie zarzucam ci powolnego dodawania notek!! To nie tak miało zabrzmiec. Chcodziło mi o to, że tak ciekawie piszesz, że odzuwam niedosyt i chciałabym już znać calą historię
    Przechodząc dalej to kolejna część opowiadania świątecznego bardzo mi się podobała. Zwłaszcza moment, w którym Naruto uieka na cmentarz. Również końcówka gdy to Sasuke wypytuje co się stało (troskliwy ten Drań się zrobił hehe)
    Jeśli zaś chodzi o Stracone Nadzieje to podobał mi się fragment gdy Naruto wypytuje o swojego ojca udając, że nie wie kim był. Ciekawe co z tego wyniknie.. Pozostało tylko czekać na kolejne rozdziały. :))
    Pozdrawiam i Szczęśliwego Nowego Roku!!
    Aga18tkaaa

    OdpowiedzUsuń
  4. nie umieraj!! Będę tak wspaniałomyślna i postaram się cierpliwie poczekać XD

    OdpowiedzUsuń
  5. Boskie... nie mogę doczekać się dalszego fragmentu. Wybacz krótki komentarz, ale godzina i ociężałe powieki gonią do łóżka.
    Dzięki za świetną opowieść :)

    OdpowiedzUsuń